W dodatku PiS stara się przedstawić sędziów jako zepsutą korporację, która troszczy się wyłącznie o swe grupowe interesy. To nie są błahe argumenty. Sęk w tym, że reforma KRS dla procesu zwykłego Iksińskiego nie musi mieć wcale znaczenia. Od większego wpływu Sejmu na skład Rady postępowania sądowe nie będą szybsze, a wyroki bardziej sprawiedliwe. Zmiany w KRS są jedynie kolejną z politycznych zmian dotyczących sędziów.
Na pierwszy ogień poszedł Trybunał Konstytucyjny, teraz zaś Rada, która ma m.in. prawo decydować o sędziowskich awansach. Dlatego też wszyscy, którzy nie są twardymi zwolennikami PiS, mogą odnieść wrażenie, że nie chodzi tu wcale o to, by sądy pracowały lepiej, lecz by PiS miał na nie większy wpływ. Uczynienie prokuratora Stanisława Piotrowicza, postaci, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjnej, twarzą przebudowy KRS z pewnością nie sprawi, że proponowane zmiany nagle zyskają powszechną społeczną aprobatę.
Reforma ta będzie jednym z najpoważniejszych testów dla PiS. Sędziowie są kolejną grupą, którą partia Jarosława Kaczyńskiego ustawia w charakterze swego wroga. Pytanie, czy PiS uda się przeprowadzić te zmiany przy tak dużym sprzeciwie środowisk sędziowskich. Decyzja o tym, by z reformą KRS ruszyć w okolicach połowy kadencji, jest dla PiS dość ryzykowna. Dlaczego? Wystarczy rzut oka na sondaże. Może rok, półtora roku temu bez kłopotu znalazłoby się kilkuset sędziów, którzy postanowiliby związać swoją karierę zawodową z obecną władzą. Dziś jednak nawet oportunistycznie nastawieni przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości mogą kalkulować, czy opłaca się aby na pewno stawiać na PiS. Czy warto dziś awansować? Bo jak za dwa lata zmieni się władza, kojarzeni z partią Jarosława Kaczyńskiego sędziowie nie będą mogli liczyć na spokojne kontynuowanie kariery. A jeśli środowisko sędziowskie reformę zbojkotuje, trudno będzie ją wprowadzić w życie. To zaś byłoby spektakularnym ciosem w PiS.
Nawet jeśli przy oporze sędziów zmiany wejdą w życie, a sondaże dalej nie będą dla partii Jarosława Kaczyńskiego łaskawe, PiS zacznie napotykać coraz większy opór. Wszak w najbliższych miesiącach kumulować będą się skutki kolejnych reform, które w okresie przejściowym mogą dotknąć setek tysięcy, jeśli nie milionów obywateli. Zarówno reforma oświatowa, jak i powołanie sieci szpitali mogą wyczerpać społeczną cierpliwość. A wtedy się okaże, że okres, który upłynął od wyborów do dziś, będzie z perspektywy wyglądał na niezmiernie spokojny i słodki miodowy miesiąc. Chyba że PiS ma w zanadrzu jakąś Wunderwaffe.