Pięć wykonanych przez siebie fotografii Paweł R. ujrzał na stronie portalu X. Na zdjęciach były dwie dziewczyny, które pozowały Pawłowi R. podczas profesjonalnych, choć niekomercyjnych sesji zdjęciowych „time for prints" (modelki nie dostają wynagrodzenia za pozowanie, w zamian za udział w sesji otrzymują jedynie wykonane zdjęcia). Sesje zostały przeprowadzone w studio, z udziałem zawodowej wizażystki.
Paweł R. akurat budował swoje portfolio, więc opublikował te zdjęcia na swoim profilu w serwisie M., który zapewnia możliwość kontaktu z właścicielem portfolio. Pod każdą fotografią zamieszczony był pseudonim powoda i modelki występującej na zdjęciu.
Darmowe cheerleaderki
Fotografie zostały skopiowane przez redakcję portalu z profilu powoda i jako tzw. printscreeny, czyli zrzuty z ekranu, zamieszczone w jednym z materiałów. Przed jednym ze zdjęć umieszczono tekst: „Dziewczyny z zespołów cheerleaderek z G. i S. coraz częściej występują w sesjach jak z Playboya. Czy wkrótce zobaczymy je także tam?" Pod zdjęciem znajdowały się słowa: „Na co dzień prezentują swoje wdzięki na parkietach. Ostatnio mówi się nawet, że występy cheerleaderek są o wiele ciekawsze niż mecze koszykówki. Nic dziwnego, że na portalach dla modelek dziewczyny pokazują się w coraz śmielszych sesjach." W opisach pod innymi zdjęciami podane były nazwiska modelek, ich wiek oraz informacje o tym, gdzie tańczą, studiują i mieszkają.
Portal nigdy nie uzyskał zgody Pawła R. na wykorzystanie tych fotografii.
Fotograf najpierw mailowo wezwał wydawcę portalu do natychmiastowego zaniechania publikacji jego utworów fotograficznych. Potem skierował do niej również wezwania pisemne. Zażądał także przeprosin oraz zapłaty 15 tys. zł za zawinione naruszenie majątkowych praw autorskich. W końcu pozwał wydawcę portalu do sądu, żądając jeszcze usunięcia fotografii z wyszukiwarek internetowych. Roszczenie finansowe ograniczył do kwoty 14 700 zł z odsetkami.