Dostawca internetu jest pośrednikiem w rozumieniu dyrektywy 2001/29/WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych – uznał w marcowym orzeczeniu Trybunał Sprawiedliwości UE (sprawa C-314/12 UPC). To oznacza, że sąd krajowy może nakazać mu zablokowanie dostępu do stron WWW naruszających prawa autorskie.
Dostawca powinien mieć swobodę wyboru środków zmierzających do wprowadzenia blokady. Musi jednak podjąć „wszystkie rozsądne kroki". Z jednej strony nie mogą one niepotrzebnie ograniczać internautom legalnego dostępu do informacji, a z drugiej – powinny być dostatecznie skuteczne, tj. zapobiegać, utrudniać i zniechęcać do szukania pirackich treści.
– Orzeczenie potwierdziło praktykę stosowaną przez polskie sądy – mówi adwokat Monika Brzozowska z kancelarii Pasieka, Derlikowski, Brzozowska i Partnerzy. – Zgodnie z art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną dostawca nie odpowiada za treści zamieszczone w internecie do chwili powzięcia informacji co do stron nielegalnie udostępniających treści. W takich sytuacjach możliwe są dwie drogi: po otrzymaniu pisma z kancelarii dostawca sam blokuje taką stronę albo, gdy nie ustosunkuje się do wezwania, sprawa trafia do sądu. Wtedy też nawet przed pozwem sądowym można wystąpić o zablokowanie danej strony – tłumaczy.
Nie wszyscy jednak zgadzają się z taką argumentacją. Część prawników twierdzi, że art. 14 odnosi się wyłącznie do odpowiedzialności za konkretną treść, a nie pozwala na działania prewencyjne.
Prof. Ryszard Markiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista w dziedzinie praw autorskich, uważa, że wydanie przez sąd takiego nakazu jest możliwe na gruncie prawa cywilnego. W podobnych sprawach posiadacze praw autorskich mogą wystąpić przeciwko dostawcom internetu z tzw. roszczeniem prewencyjnym z art. 439 k.c. Na jego podstawie podmiot, któremu przez działanie innej osoby zagraża bezpośrednio szkoda, może zażądać podjęcia przez nią środków niezbędnych do odwrócenia grożącego niebezpieczeństwa. Orzeczenie Trybunału i praktyka sądów mogą okazać się niewystarczające w walce z piractwem internetowym, bo zwalczają poszczególne przypadki, a nie zjawisko.