DNA na znaczkach pocztowych doprowadziło do zamieszanego w donosy

Funkcjonariusz z tajnego wydziału komendy stołecznej z zarzutami za fałszywe donosy, które miały niszczyć m.in. jego szefa.

Publikacja: 29.03.2021 21:00

DNA na znaczkach pocztowych doprowadziło do zamieszanego w donosy

Foto: Claudio Divizia - stock.adobe.com

Przełom w spektakularnym śledztwie i pierwszy podejrzany o udział w kolportażu nieprawdziwych anonimów, jakie trzy lata temu wstrząsnęły stołeczną policją. Masowo rozsyłano je do różnych instytucji, by za ich pomocą zdyskredytować niewygodne osoby, usunąć je lub zablokować ich awanse. Jak się okazuje, miał w tym brać udział Adam M., policjant z wydziału techniki operacyjnej (WTO) komendy stołecznej. Właśnie usłyszał zarzuty – dowiedziała się „Rzeczpospolita". To jego DNA miała zawierać ślina, którą przyklejono znaczki pocztowe na kopertach z donosami.

Adam M. został zatrzymany w środę na terenie tajnej bazy należącej do WTO przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Policji oraz Biura Nadzoru Wewnętrznego MSWiA na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która od trzech lat prowadzi w tej sprawie śledztwo. Przeszukano też jego służbowy pokój i mieszkanie.

W 2017 r. pojawiła się fala doniesień informujących, że w komendzie stołecznej, w tym w wydziale techniki operacyjnej, dochodzi do korupcji, nadużyć finansowych i molestowania seksualnego. Pisma uderzały w funkcyjne osoby i były rozsyłane w różne miejsca – w tym do prokuratury. Jedne miały formę prymitywnych anonimów, inne były podpisane personaliami prawdziwych policjantów. Afera wybuchła, gdy wyszło, że donos uderzający w ówczesnego p.o. szefa stołecznej policji Andrzeja Krajewskiego został opatrzony nazwiskami dwóch policjantek – Agnieszki B. i Iwony H., bez ich wiedzy i zgody.

Funkcjonariuszki zaalarmowały Prokuraturę Krajową. „W szeregach Policji działa zorganizowana grupa przestępcza" – twierdziły i domagały się ścigania sprawców. W grudniu 2017 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo. Prokurator sięgnął po ponadstandardowe środki – zlecił pobranie od dużej grupy stołecznych policjantów próbek pisma ręcznego oraz DNA. Tak wpadł Adam M.

Jednak nasze źródła sugerują, że jest on tylko „pionkiem". – Może ktoś go wykorzystał, by przykleił znaczek na kopercie. On nic nie zyskał na „utrąceniu" szefostwa – słyszymy.

Za taką wersją przemawia fakt, że wobec M. zastosowano tylko dozór policji.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie o sprawie milczy.

– Nie udzielamy informacji w przedmiotowym postępowaniu, mając na względzie jego dobro, jak i tajemnicę śledztwa – ucina nasze pytania jej rzeczniczka, prok. Aleksandra Skrzyniarz.

Według nieoficjalnej wiedzy Adam M. usłyszał zarzuty podrobienia dokumentu po to, by fałszywie oskarżyć inne osoby oraz zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie.

„Donosy" były brzemienne w skutkach. Fałszywa wiedza w piśmie z podrobionymi podpisami policjantek przyczyniła się do dymisji Andrzeja Krajewskiego, który – jak pisaliśmy – w 2017 r. miał szansę zostać komendantem stołecznym (był p.o.) – ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak mówił, że to „najlepszy kandydat".

Akcja z donosami zbiegła się z oskarżeniami Katarzyny B. – ówczesnej szefowej wydziału w KSP, która (pod nazwiskiem) zarzuciła Krajewskiemu m.in. mobbing i molestowanie (prokuratura w Płocku nie dopatrzyła się tu przestępstwa).

Komendantem stołecznym został na początku 2018 r. nadinsp. Paweł Dobrodziej (niedawno awansował na wiceszefa KGP). Fałszywki popsuły atmosferę w policji. W 2018 r. odeszła z niej Iwona H., jeden z najlepszych fachowców w WTO. Ciśnienia nie wytrzymał też naczelnik tego wydziału Sebastian Strzeżek.

– Nie mam wątpliwości, że te anonimy i fałszywe oskarżenie mnie przez ówczesną naczelniczkę gabinetu komendanta stołecznego przesądziły o odsunięciu mnie ze stanowiska – mówi nam dziś insp. Andrzej Krajewski, który najbardziej ucierpiał na akcji z „donosami". – Przez 27 lat służby nie spotkałem się z taką zaplanowaną akcją niszczenia ludzi – zaznacza.

Krajewski dziś jest na emeryturze, w 2017 r. dowodził zabezpieczeniem wizyty prezydenta Trumpa i szczytu Trójmorza, za co dostał od niego osobiste podziękowanie. Śledztwo jest rozwojowe.

Przełom w spektakularnym śledztwie i pierwszy podejrzany o udział w kolportażu nieprawdziwych anonimów, jakie trzy lata temu wstrząsnęły stołeczną policją. Masowo rozsyłano je do różnych instytucji, by za ich pomocą zdyskredytować niewygodne osoby, usunąć je lub zablokować ich awanse. Jak się okazuje, miał w tym brać udział Adam M., policjant z wydziału techniki operacyjnej (WTO) komendy stołecznej. Właśnie usłyszał zarzuty – dowiedziała się „Rzeczpospolita". To jego DNA miała zawierać ślina, którą przyklejono znaczki pocztowe na kopertach z donosami.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Służby
Rosjanie planowali zamach na Zełenskiego w Polsce? Polak z zarzutami
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Służby
Dymisje w Służbie Ochrony Państwa. Decyzję podjął minister Marcin Kierwiński
Służby
Akcja ABW w sprawie działalności szpiegowskiej na rzecz Rosji. Oskarżony obywatel RP
Służby
Ministerialna kontrola w Służbie Ochrony Państwa. Wyniki niejawne
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Służby
Cała prawda o Pegasusie. Jak działał, jakich materiałów dostarczał, kogo podsłuchiwano?