W wielu sklepach w Warszawie już w południe nie było nawet śladu po pieczywie i to jakimkolwiek. – Piekarnie nie nadążają, nie realizują wszystkich zamówień – mówi nam kierownik jednego ze sklepów sieci Społem. Z kolei w innych sieciach jest pieczywo, ale tylko z odpieku na miejscu. Zresztą i tak znika niemal na bieżąco.
Trudno mówić o braku towarów, ale są kategorie w których trudno liczyć na okazję – brakuje mąki, makaronu czy ryżu. Szybko znika też mięso i oczywiście nadal pożądany jest papier toaletowy.
- Zamówiliśmy 100 kg mąki, a dostaliśmy 20 kg, wiele sklepów z naszej sieci nie dostało nic – mówi pracownik z Biedronki.
Sklepy w poniedziałek rano będą puste ponieważ dostawy dotrą do nich dopiero później. Dlatego branża walczy o poluzowanie ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę o czym informowaliśmy już wczoraj. Rząd wydaje się być skłonny do takiej zmiany, wymaga to jednak nowelizacji ustawy.
Od dzisiaj w centrach handlowych działają tylko sklepy spożywcze, apteki czy drogerie.