Ceny wielu kategorii produktów rosną już nawet w dwucyfrowym tempie, więc trudno oczekiwać, by wprowadzana od 1 lutego obniżka VAT na żywność spowodowała gwałtowną zmianę sytuacji. – Nieustannie, kosztem naszych marż, utrzymujemy jak najniższe ceny, ale warunki zewnętrzne dyktują też to, jak się zmieniają – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. To choćby efekt sytuacji na rynkach światowych, tłuszcze czy zboża drożeją na całym świecie. – Producenci zapowiadają już oficjalnie podwyższenie cen, więc nie dajemy gwarancji, jak się będą dalej kształtowały – dodaje.
Kontrole jak w PRL
Ogłoszona z pompą obniżka może się rządowi odbić czkawką, w sytuacji gdy konsumenci poczują się rozżaleni. A ich frustrację może zwiększać to, iż sklepy będą jeszcze musiały przy kasach umieścić informację, iż VAT został obniżony. Dodatkowo UOKiK zapowiedział kontrolowanie sytuacji w sklepach i poziomu cen.
– UOKiK dał argument sieciom handlowym, aby zwiększyły presję i nie zgadzały się na zmiany cen przez producentów, którzy ze względu na drastyczny wzrost kosztów produkcji, a szczególnie gazu i opakowań w styczniu, muszą negocjować nowe wyższe ceny produktów – mówi Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności. – Dla wielu dostawców brak możliwości podniesienia ceny sprzedaży będzie oznaczał sprzedaż poniżej kosztów produkcji, co jest niezgodne z prawem i prowadzi do bankructwa. To krok w stronę ustalania urzędowego cen, a wszyscy pamiętamy, jak się to skończyło. Nie da się przez pół roku udawać, że ceny energii, gazu czy surowców nie rosną, i to w dwu- czy nawet trzycyfrowym tempie – dodaje.
Czytaj więcej
Inflacja rośnie w szybkim tempie, a działania rządu tylko nieznacznie ją hamują. Ceny uderzają wszystkich po kieszeni. Najbardziej – najbiedniejszych.