Teoretycznie nic się nie zmienia: żaden kraj UE nie może mieć deficytu budżetowego wyższego niż 3 procent Produktu Krajowego Brutto, a dług może sięgać maksymalnie 60 proc. PKB. Ponadto każdy musi w średnim terminie dążyć do równowagi budżetowej. Takie są reguły Paktu Stabilności i Wzrostu i dla ich zmiany nie ma w UE większości. Ale Komisja Europejska znalazła sposób, by te traktatowe zapisy stały się w czasach kryzysu bardziej znośne. Bo okazało się, że uparte trzymanie się litery prawa powoduje, przeciągającą się stagnację gospodarczą. Bruksela proponuje więc elastyczną interpretację, która ma zachęcić kraje dla inwestycji i do reform.
Przede wszystkim więc wyszła naprzeciw żądaniom niektórych ministrów finansów, w tym Mateusza Szczurka, dotyczącym ewentualnych wkładów narodowych na nowo tworzony Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych.
— Wkłady narodowe nie będą liczone ani do deficytu, ani do długu — powiedział Pierre Moscovici, komisarz ds. gospodarczych i monetarnych.
To nawet więcej niż chciał Szczurek - polski minister postulował, żeby te sumy odejmować od statystyki deficytu. Faktycznie same statystyki się ie zmienią, bo Eurostat zazdrośnie broni swoich prerogatyw i nie zgadza się na liczbowe manipulacje. Ale KE obiecała na piśmie, że wzrost deficytu, czy długu, wynikający z zaangażowania w kapitał EFIS, nie będzie brany pod uwagę w jej ocenie sytuacji fiskalnej kraju.
W ten sposób KE chce zachęcić kraje do dokładania się do EFIS, który na razie ma 21 mld euro kapitału, co — poprzez przyciągnięcie inwestorów prywatnych — ma mu pozwolić na sfinansowanie projektów wartych 315 mld euro. Ale zachęta ma dotyczyć nie tylko EFIS i nie tylko wkładów kapitałowych, lecz także współfinansowania wszystkich inwestycji, na które idą unijne fundusze. A więc poza EFIS także te z polityki spójności, czy z instrumentu Łącząc Europę, przeznaczonego na ponadgraniczne projekty w infrastrukturze transportowej, energetycznej i cyfrowej. W tym celu KE zdefiniowała dokładnie tzw. klauzulę inwestycyjną. Przewiduje ona, że każde współfinansowanie pozwala na czasową łagodniejszą ocenę fiskalną, jeśli chodzi o ścieżkę obniżania deficytu do zera. Tempo może być wolniejsze, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze kraj musi mieć deficyt budżetowy niższy o 3 proc. PKB. Po drugie albo jest w sytuacji ujemnego wzrostu gospodarczego, albo też ma tzw. negatywną lukę produkcyjną, czyli wytworzony produkt jest o 1,5 pkt. proc. PKB mniejszy od potencjalnego. Wreszcie to łagodniejsze traktowanie jest ograniczone w czasie — w sumie w ciągu czterech lat kraj musi wrócić na ścieżkę obniżania deficytu.