Parlament Federacji Szwajcarii poinformował, że od dziś nie obowiązują już sankcje wobec Iranu. W szczególności zniesiony został zakaz handlu produktami naftowymi i transport irańskiej surowej ropy. Tym samym Szwajcaria dołączyła do innych krajów, które otworzyły drzwi dla irańskiej ropy. Zdaniem Banku Światowej osiągnięcie przez Teheran wydobycia na poziomie sprzed sankcji (2,5 mln bd) zajmie 8-12 miesięcy.
Bez zmniejszenia wydobycia, spowodowałoby to spadek ceny ropy do... 10 dolarów/baryłkę. Największe straty (ok. 40 mld dol.) poniesie, według BŚ, Arabia Saudyjska, która dotąd zalewała swoją ropą irańską lukę. Rosja, która także dużo zyskiwała na bojkocie Iranu, straci ok. 34 mln dol. Z drugiej strony niskie ceny ropy pobudzą produkcję w rafineriach.
Sam Iran nie powinien obawiać się spadku cen. Zanotuje w pierwszym roku wzrost przychodów z eksportu ropy o ok. 15 mld dol., a inwestycje w branży podwoją się do 3,5 mld dol.. To jednak wciąż mało, by naprawdę rozpędzić pompowanie. Na powrót do poziomu sprzed sankcji i zachowanie go do co najmniej 2020 r, potrzeba 130-145 mld dol., w tym 100 mld na największe złoże Południowy Pars. Teheran może liczyć tu na największych swoich klientów sprzed sankcji - Japonię i Koreę. To te kraje chcą jak najszybciej odbudować poprzednie relacje, a taniejąca ropa temu sprzyja.
W Europie niepodzielnie króluje rosyjski surowiec, choć i tu Irańczycy zapowiadają ekspansję. Walerij Połchowskij, analityk Forex Club zwraca uwagę w analizie dla agencji Prime, że spadek ceny ropy może w każdej chwili zamienić się we wzrost, a 40-50 dol. za baryłkę wygląda zbyt pesymistycznie.