Sobolewski: Tylko głębokie i trwałe spowolnienie mogłoby uderzyć w rynek pracy

Sytuacja demograficzna i zmieniający się charakter pracy sprawiły, że pracodawcy bardziej niż dawniej cenią pracowników i niechętnie ich zwalniają – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Publikacja: 27.07.2022 21:07

Sobolewski: Tylko głębokie i trwałe spowolnienie mogłoby uderzyć w rynek pracy

Foto: rp.pl

Według nowych prognoz MFW aktywność w polskiej gospodarce w tym roku zwiększy się o 4,5 proc., a w 2023 r. o 2 proc. To prognozy zbliżone do tych, jakie przeciętnie na początku lipca formułowali ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści. Od tego czasu poznaliśmy jednak sporo danych, które zdają się rzucać cień na perspektywy polskiej gospodarki. Czy nadal można zakładać, że Polsce nie grozi recesja rozumiana jako spadek PKB rok do roku?

Moim zdaniem będziemy blisko granicy zerowego wzrostu PKB. Na przełomie roku będziemy walczyli o to, żeby nie znaleźć się poniżej. Ale dla mnie ważniejszym pytaniem niż to, czy PKB wzrośnie wtedy o 0,5 proc. czy o tyle spadnie, jest, czy ewentualna recesja będzie długotrwała i głęboka.

Wyniki nowych badań ankietowych NBP wśród firm sugerują, że największego spadku popytu spodziewają się producenci dóbr trwałego użytku. To zwiastun załamania konsumpcji?

Zwiastunem załamania konsumpcji jest to, co się dzieje w otoczeniu polskiej gospodarki. Ograniczenie dostaw surowców z Rosji sprawi, że europejska gospodarka nie będzie w stanie wytwarzać tyle co do tej pory. A konsumpcja zależy od tego, ile w gospodarce się wytwarza, a nie od tego, ile mamy pieniędzy. To jest ważny przekaz dla tych, którzy sądzą, że konsumpcję da się podtrzymać, jeśli podtrzyma się dochody gospodarstw domowych. Potrzebne jest zwiększenie produkcji.

Zapewniając gospodarstwom domowym dodatkowe pieniądze na zakup węgla, którego może brakować, rząd tylko podbije jego ceny?

Jeśli uznamy, że podaż węgla jest ograniczona, a dajemy ludziom pieniądze do wydawania na ten surowiec, to jedynym skutkiem może być wzrost cen. Ale ten dodatek będzie można przeznaczyć na dowolne towary i usługi. Natomiast ograniczenia podaży, które będą determinowały poziom konsumpcji, mają też inne przejawy. Świadczy o nich choćby rosnący deficyt Polski na rachunku obrotów bieżących, który wynika z tego, że rosną ceny towarów z importu, a jednocześnie słabnie nasz eksport.

Ograniczona podaż towarów może faktycznie wpływać na poziom konsumpcji. Ale jednocześnie dane GUS pokazują, że konsumenci są w najgorszych nastrojach w historii badań, co łatwo powiązać z wysoką inflacją, obniżającą siłę nabywczą dochodów. Słabnie też popyt?

Dla całkowitego popytu konsumpcyjnego i jego struktury duże znaczenie ma napływ uchodźców. Z rejestru PESEL wynika, że w Polsce zamierza zostać 1,3 mln osób. Ten wzrost populacji Polski o kilka procent powoduje wzrost popytu na podstawowe dobra konsumpcyjne, ale niekoniecznie na dobra trwałego użytku.

Badania NBP pokazują, że w II kwartale nadal więcej firm oceniało, że mają zbyt małe zapasy niż zbyt duże. Różnica jednak zaczęła maleć. Czy kumulacja zapasów w ostatnich kwartałach może być czynnikiem, który spotęguje wpływ ewentualnego spadku popytu na polską gospodarkę? Firmy będą w stanie zaspokoić bieżący popyt z zapasów zamiast bieżącej produkcji?

Firmy robią zapasy na podstawie prognoz popytu, ale też oczekiwań dotyczących zakłóceń w dostawach. Jeżeli firmy będą się mniej obawiały takich zakłóceń, a jednocześnie będą się obawiać spadku realnego popytu, to jest duże ryzyko, że kumulacja zapasów się odwróci. Wiemy, że w I kwartale br. był to czynnik, który miał zdecydowanie największy wpływ na wzrost PKB. Wystarczy, że firmy przestaną uzupełniać magazyny, aby spowolnienie gospodarcze znacząco się pogłębiło. W tym kontekście warto pamiętać też o tym, że kumulacji zapasów sprzyjały niskie realne stopy procentowe. Tani kredyt w zestawieniu z wysoką inflacją sprawiał, że opłacało się przetrzymywać dobra konsumenckie.

Spowolnienie gospodarcze stłumi inflację?

W krótkim terminie wiemy mniej więcej, jakiej ścieżki inflacji oczekiwać. W najbliższych miesiącach inflacja nie powinna wzrosnąć powyżej 15–16 proc. Pod koniec roku będzie pewnie niżej. To, co się stanie z początkiem 2023 r., będzie zależało przede wszystkim od decyzji rządu odnośnie do tarczy antyinflacyjnej oraz od decyzji odpowiednich urzędów w sprawie taryf na energię elektryczną, gaz, wodę, odbiór ścieków, wywóz śmieci itp. To przesądzi, czy inflacja osiągnie kolejne rekordy. Ciekawsze jest jednak to, co się stanie w jeszcze dalszej perspektywie. Mam obawy, że podwyższona inflacja i groźba nakręcania się oczekiwań inflacyjnych zostanie z nami na lata. Nie powinniśmy dać się uśpić spadkowi inflacji z 15 proc. poniżej 10 proc. To ciągle będzie groźny tygrys, który nie został na dobre zamknięty w klatce. Może będzie chwilowo mniej agresywny, ale wciąż będzie na wolności i będzie miał ostre zęby i pazury.

Czy to oznacza, że RPP nie powinna mieć dylematu, czy walczyć z inflacją, czy zapobiegać spowolnieniu? Stopy procentowe trzeba nadal podnosić?

Gdyby patrzeć podręcznikowo, to wydaje się, że RPP powinna nadal podnosić stopy. Ale ważny jest kontekst globalny. Europejski Bank Centralny dopiero co zdobył się na podwyżkę głównej stopy procentowej do zera przy inflacji powyżej 8 proc. W USA też stopy są poniżej inflacji i nie zanosi się na to, żeby wkrótce się do niej zbliżyły. Krótko mówiąc, na całym świecie realne stopy procentowe są bardzo niskie, często nie wyższe niż w momencie, gdy cykl podwyżek stóp się zaczynał. Tymczasem prawdą jest, że duża część sił inflacyjnych ma globalny charakter. Wpływ decyzji RPP na te siły nie będzie przemożny, a jednocześnie podwyżki stóp procentowych mogą podciąć skrzydła naszej gospodarce. Wybór jest więc trudny. Gdyby się okazało, że EBC nie zatrzyma podwyżek stóp w okolicy 1 proc., jak się teraz oczekuje, a Fed w okolicy 3,5 proc., tylko będą musiały iść dalej, to wtedy naturalnie także w Polsce stopy procentowe będą musiały być jeszcze podnoszone.

Wspomniane badania NBP wśród firmy pokazują, że popyt na pracowników ciągle rośnie, choć wolniej. Utrzymuje się też presja na wzrost płac. Cokolwiek by się działo, stopa bezrobocia w Polsce pozostanie niska?

Na tę chwilę widać bardzo dużą nierównowagę na rynku pracy. Wymowne było to, że po tym, jak do Polski ruszyła fala uchodźców, wzrosła liczba ofert pracy. Uczciwy pracownik, któremu chce się pracować, a jeszcze nie ma zatrudnienia, jest jak Yeti. Jeśli firmy obawiają się, że nie da się go znaleźć, to nie ogłaszają wakatów. Dopiero gdy pojawia się nadwyżka wolnych rąk do pracy, ofert pracy przybywa. Pytanie o to, jak duży jest ten potencjał, pozostaje otwarte. Demografia jest jednak nieubłagana. Jeśli na rynek pracy wchodzi mniej ludzi, niż odchodzi na emeryturę, to oznacza, że nawet jeśli zapotrzebowanie na pracę będzie malało o ponad 1 proc. rocznie, to i tak bezrobocie nie wzrośnie. Dodatkowo sytuacja demograficzna, ale też zmieniający się charakter pracy sprawiają, że pracodawcy bardziej cenią pracowników, ich kwalifikacje i doświadczenie. To powoduje, że niechętnie zwalniają pracowników, nawet gdy pogarszają się ich perspektywy. Na razie nie spodziewałbym się więc wystrzału bezrobocia, moim zdaniem ono będzie poniżej 6 proc. Dopiero gdyby spowolnienie było długotrwałe, sytuacja może się zmienić.

Kamil Sobolewski

Od lutego br. jest głównym ekonomistą Pracodawców RP. Wcześniej przez wiele lat związany był z branżą inwestycyjną. Zarządzał funduszami inwestycyjnymi m.in. w Skarbiec TFI i Nationale Nederlanden. Pracował też w sektorze bankowym.

Według nowych prognoz MFW aktywność w polskiej gospodarce w tym roku zwiększy się o 4,5 proc., a w 2023 r. o 2 proc. To prognozy zbliżone do tych, jakie przeciętnie na początku lipca formułowali ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści. Od tego czasu poznaliśmy jednak sporo danych, które zdają się rzucać cień na perspektywy polskiej gospodarki. Czy nadal można zakładać, że Polsce nie grozi recesja rozumiana jako spadek PKB rok do roku?

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze