– Postrzegamy bankructwo Rosji jako najbardziej prawdopodobny scenariusz. Jeśli do niego dojdzie, to jest mało prawdopodobnym, by była to normalna niewypłacalność. Najbliższym porównaniem może być Wenezuela - twierdzi Simon Weaver, szef działu strategii kredytowej rynków wschodzących w banku Morgan Stanley. Porównanie sytuacji Rosji z Wenezuelą jest, jego zdaniem, o tyle uzasadnione, że oba kraje dysponują wielkimi złożami ropy, ale jednocześnie mierzą się z sankcjami, które mocno utrudniają im spłatę długów wierzycielom zagranicznym.

Według wyliczeń agencji Bloomberga, rosyjski państwowy dług denominowany w dolarach stracił od początku roku na wartości 81 proc. Gorzej od niego wypadł jedynie dolarowy dług białoruski, który zniżkował aż o 93 proc. Za rosyjskie obligacje zapadające w 2023 r. płacono we wtorek 29 centów za każdego 1 dol. ich nominalnej wartości. Jeszcze w lutym inwestorzy byli gotowi płacić nieco ponad dolara za 1 dol. nominalnej wartości. – Rzadko się zdarza, by państwowy dług staniał do pojedynczych centów za 1 dol., ale rosyjskie obligacje mogą się stać temu bliskie – uważa Weaver.

Koszt CDS, czyli instrumentów ubezpieczających przez bankructwem dłużnika, w przypadku rosyjskich obligacji pięcioletnich sięgał we wtorek 3250 pb, czyli stał się wyższy niż w przypadku Argentyny (1777 pb) czy Etiopii (1612 pb). Im jest on wyższy, tym zwykle większe prawdopodobieństwo bankructwa. Analitycy Morgan Stanley twierdzą, że techniczne bankructwo Rosji mogłoby nastąpić już nawet 15 kwietnia. Wówczas kończą się 30-dniowe „okresy łaski” na spłatę obligacji zapadających w 2023 i w 2043 r.

W poniedziałek wieczorem notowania rosyjskiej waluty chwilowo sięgnęły rekordowych 177 rubli za 1 dol. We wtorek rano doszło do umocnienia do 111 rubli, ale później kurs wrócił w okolice 140 rubli za 1 dol.

Czytaj więcej

W Rosji jak na Titanicu, gospodarka tonie. Zachód jej jeszcze nie dobija