W pierwszych posunięciach po objęciu urzędu 10 grudnia ten zwolennik wolnego rynku dotrzymał obietnic przedwyborczych: zniósł kontrolę dewizową i zmniejszył wysokie cła eksportowe. Wprowadzenie płynnego kursu peso spowodowało natychmiast jego dewaluację o 26,5 proc. i podrożyło import, co tylko zwiększyło nacisk na inflację, która już wynosi dobrze ponad 20 proc.
Ekonomiści spodziewają się wzrostu cen o 35 proc. w 2016 r., co osłabi siłę nabywczą obywateli i zmniejszy wydatki na spożycie. Przewidują ponadto spadek gospodarki w pierwszych miesiącach roku, choć później może nastąpić poprawa, gdy pojawią się nowe inwestycje, a tanie peso pomoże eksporterom.
Argentyńczycy wiedzieli, że ich waluta był sztucznie zawyżona, wielu jest zdania, że potrzeba zdecydowanych działań, ale nawet zwolennicy obecnego prezydenta są zaniepokojeni. — Wszyscy ucierpimy — stwierdziła 70-letnia Christina Lopez dorabiająca do emerytury pracą sekretarki. — Wczoraj poszłam do apteki po lekarstwa i już zdrożały o 30-40 proc.
Kobieta głosowała na ugrupowanie Macriego, a winą za zły stan gospodarki obarcza 12-letnie rządy populistyczne. — Zostawili nas w takiej sytuacji — mówi o poprzedniej ekipie Cristiny Fernandez, która wprowadziła kontrolę dewizową i handlu chcąc pobudzić wewnętrzne spożycie i wesprzeć krajowe firmy.
Macri odchodząc od tej polityki ryzykuje wpędzeniem gospodarki w recesję i wywołaniem niepokojów społecznych organizowanych przez związki zawodowe związane z partią peronistów, która właśnie straciła władzę.