Coraz bardziej prawdopodobne opuszczenie przez Grecję strefy euro, co może wpędzić w spore kłopoty cały euroland, powoduje, że inwestorzy widzą przyszłość w czarnych barwach. Od kilku dni na wyścigi wyprzedają akcje i nic nie wskazuje na to, żeby środowa sesja miała przynieść jakąkolwiek zmianę. O skali niechęci graczy do jakiegokolwiek ryzyka pokazuje najlepiej rosnący popyt na wszelkie bezpieczne aktywa, czyli m.in. dolara amerykańskiego oraz obligacje Niemiec, Finlandii czy USA. Inwestorzy przechodzą też obojętnie obok pozytywnych informacji makroekonomicznych. Za to ich reakcja na słabe wieści jest wyolbrzymiona. Mimo, że kłopoty, przynajmniej teoretycznie, dotyczą tylko naszego kontynentu, spadki są udziałem inwestorów ze wszystkich giełd. Parkiet amerykański, mimo że zaczął wtorek bardzo przyzwoicie, zakończył g pod kreską. Na czerwono skończyły też dzisiejsze notowania giełdy azjatyckie.

Środowa sesja rozpoczęła się według utartego scenariusza. WIG 20 spadał o 0,97 proc. do 2090,71 pkt. Przełamał zatem psychologiczny opór na poziomie 2100 pkt. co otworzyło mu przestrzeń do spadków do poziomu 2065 pkt. a nawet 2010 pkt. Spośród firm z ekstraklasy aż 18 traciło na wartości. Najmocniej przecenione było GTC, które traciło 5,42 proc. Boryszew zniżkował o 4,35 proc. Na drugim biegunie był Bank Handlowy rosnący o 0,83 proc. i zyskująca 0,08 proc. Bogdanka, która dzisiaj po raz pierwszy notowana była bez prawa do dywidendy w wysokości 4 zł. Indeks szerokiego rynku zniżkował na starcie o 0,79 proc. do 37856,81 pkt.  Pod kreską wystartowały też indeksy średnich i mniejszych firm. Po kwadransie obroty wynosiły 40 mln zł.

Z nieco mniejszych firm zachowaniem wyróżniały się Azoty Tarnów. Drożały ponad 10 proc. w reakcji na wezwanie, które ogłosiła zarejestrowana w Luksemburgu firma Norica Holding. Chce osiągnąć próg 66 proc. kapitału. Płaci po 36 zł za każdy papier chemicznej firmy.

Na innych parkietach naszego kontynentu również panowały spadki. Giełda francuska i brytyjska traciły po ponad 1 proc. Parkiet niemiecki zniżkował 0,9 proc. Najgorzej, spadając 2,6 proc., prezentowała się giełda w Moskwie.

Na rynku walutowym trwa odwrót inwestorów od złotego. Euro kosztowało rano już 4,3880 zł czyli 0,65 proc. więcej niż we wtorek wieczorem. Frank zyskiwał tyle samo co oznaczało wycenę rzędu 3,6550 zł. Dolar amerykański drożał aż 1,3 proc. do 3,4590 zł.