W sumie od początku roku na warszawskiej giełdzie ogłoszone zostały 24 wezwania na sprzedaż akcji spółek. Opiewały one na łączną kwotę 7,5 mld zł.

Dla porównania, w 2011 r. na polskim parkiecie byliśmy świadkami 19 wezwań na łączną kwotę 19,7 mld zł. Wynik ten to w głównej mierze zasługa jednej transakcji: na początku lutego ub.r. Banco Santander ogłosił wezwanie na 100 proc. walorów banku BZ WBK (łączna wartość 16,6 mld zł).

W tym roku również nie brakowało głośnych operacji tego typu. W kwietniu Rabobank wezwał do sprzedaży blisko 17,3 mln akcji banku BGŻ. Z kolei w maju rosyjski Acron chciał kupić ponad 41,5 mln akcji Zakładów Azotowych w Tarnowie. Jak podkreślają analitycy, po przecenie, jaka miała miejsce na GPW w drugiej połowie 2011 r., wskaźniki wielu spółek znalazły się na atrakcyjnych poziomach.

– Niski poziom cen przyciąga zwłaszcza inwestorów strategicznych, którzy widząc potencjalne synergie kosztowe, są skłonni zapłacić premię i w ten sposób skłonić do wyjścia z inwestycji zarówno inwestorów indywidualnych, jak i instytucje typu TFI czy OFE – mówi Bartłomiej Chyłek, analityk akcji ING TFI. Sobiesław Kozłowski, ekspert ds. akcji w DM Raiffeisen Bank Polska, podkreśla, że duża liczba wezwań jest dobrą wskazówką dla inwestorów chcących zainwestować w akcje notowane na warszawskiej giełdzie. – Obserwowana intensyfikacja ogłaszania wezwań jest jednym ze wskaźników uwiarygodniających długoterminową atrakcyjność wycen wybranych podmiotów – tłumaczy. Jak przekonują specjaliści, kolejne miesiące zapewne przyniosą inne wezwania.

– Długoterminowo polska gospodarka powinna rozwijać się szybciej niż zachodnie rynki, więc perspektywy osiągnięcia zysków są większe, a obawy makroekonomiczne mniejsze. To powinno w dalszym ciągu przyciągać do kraju zagraniczny kapitał – mówi Chyłek.