Kończmy tą sesję w bardzo złym stylu. WIG20 stracił ponad 1,1 proc. i na finiszu wyniósł 2291,1 pkt. Nie udało się obronić ważnego poziomu 2300 pkt, co źle rokuje na kolejne sesje. Indeks szerokiego rynku zakończył dzień na prawie 1-proc. minusie. Ciężko wskazać jednoznaczną przyczynę tej przeceny. Szczególnie, że na innych rynkach w Europie sesja wypadła lepiej. Za spadek na GPW nie odpowiadają słabe dane makro, dziś bowiem nie było żadnej istotnej publikacji z naszej gospodarski.
Europa nie dostała wsparcia zza oceanu, tam bowiem indeksy wystartowały na sporym minusie. Nie pomógł im - lepszy od prognoz – odczyt indeksu Michigan, który obrazuje potencjał nabywczy amerykańskich konsumentów. Wyniósł on w lipcu 85,1 pkt, wobec 84,1 pkt zanotowanych w czerwcu. Tymczasem analitycy spodziewali się wskaźnika na poziomie 84 pkt. W ostatnich tygodniach nie należała do rzadkości sytuacja, gdy inwestorzy w USA na lepsze dane makro reagowali wyprzedażą akcji. Powód? Lepsza sytuacja w gospodarce przyspiesza zakończenie programu luzowania ilościowego, realizowanego przez Fed. A to właśnie te pieniądze – w potężnej kwocie 85 mld USA miesięcznie – w dużej mierze odpowiadają za wzrosty indeksów na Wall Street.
Co nas czeka w nadchodzącym tygodniu? - Zachowanie rynków w ostatnim czasie sugeruje, że niepewność wciąż jest duża i może się utrzymać także w najbliższych dniach – uważa Filip Zakościelny, analityk Deutsche Banku. Z kolei Tomasz Binkiewicz, dyrektor wydziału analiz Domu Maklerskiego BOŚ wskazuje, że rynek wyczekuje na najbliższe dane z amerykańskiego rynku pracy.
Trwa również sezon publikacji raportów za II kwartał. Dziś na rynek nie trafiły żadne istotnie raporty. Ale w przyszłym tygodniu trochę ich będzie. Warto zwrócić uwagę m.in. na sprawozdania GPW, BRE Banku oraz BZ WBK.
W ostatnich dniach wartość obrotów na naszej giełdzie pozostawiała wiele do życzenia. Pojawiają się głosy, że w kolejnych miesiącach sytuacja rynkowa powinna się poprawić, ponieważ pojawiają się pierwsze symptomy ożywienia w realnej gospodarce. Niestety, nad rynkami wciąż wisi groźba demontażu OFE. Dopóki nie zniknie, o większych wzrostach na warszawskim parkiecie możemy raczej zapomnieć. W niełasce są szczególnie największe spółki. Ewentualnych perełek należałoby szukać raczej wśród średnich i mniejszych. Dobrze widać to zresztą po zachowaniu indeksów. O ile WIG20 mocno traci od początku tego roku, o tyle mWIG40 i sWIG80 są w ciągłej hossie.