Miniony tydzień był taki sobie dla giełd wschodzących z niemal całego świata. W środę nic konkretnego nie zrobił ani nie zakomunikował amerykański Fed, w piątek z kolei rozczarował inwestorów Bank Japonii. W międzyczasie cena ropy znów zaczęła spadać (od szczytu z 8 czerwca zmniejszyła się o ponad 20 proc., co oznacza bessę). Wiele indeksów, w tym polski WIG20 czy chiński Shanghai Composite, kończyło tydzień na minusie. Znaczna większość tych, które rosły, zyskiwała nieznacznie.
Gwiazdą tygodnia był bez wątpienia turecki indeks BIST 100, który zyskał przez pięć sesji ponad 5 proc. Oznacza to, że odrobił część strat poniesionych po nieudanym zamachu stanu z 15 lipca. Co prawda czystki w Turcji się nasilają (np. stracił licencję analityk, który za bardzo skupił się w swoim raporcie na politycznych aspektach puczu), ale część inwestorów uznała, że akcje w Turcji stały się tanie, a fundamenty gospodarcze kraju są dobre. Może więc turecka giełda uniknie bessy, ale do osiągnięcia tegorocznego szczytu droga wciąż daleka.
Mimo spadku cen ropy naftowej i osłabienia rubla rósł w zeszłym tygodniu rosyjski indeks Micex. Od początku roku zyskał on ponad 10 proc., ale w ujęciu dolarowym już około 25 proc. Analitycy JPMorgan Chase rekomendowali ostatnio przeważanie rosyjskich akcji w portfelu, a ich ocena opiera się m.in. na prognozie mówiącej o wzroście cen ropy naftowej do końca roku do 55 USD za baryłkę. Rosyjskie akcje okazały się w tym roku dosyć odporne na kryzys i dla części analityków mogą wydawać się nawet „bezpieczną przystanią" na tle Turcji czy Polski (analitycy Citigroup piszą np., że Rosja jest miejscem ucieczki przed problemami związanymi z Brexitem). Wielu ekspertów przestrzega jednak, że moskiewski rynek wciąż jest bardzo zależny od sytuacji na rynku naftowym.
– Jeśli spodziewasz się, że ropa zdrożeje do 60 USD za baryłkę, to powinieneś kupować rosyjskie akcje. Jeśli jednak jej cena będzie się poruszała w granicach 45–55 USD za baryłkę, to ten rynek nie ma zbyt dużego potencjału – twierdzi Władimir Wiedieniew, dyrektor inwestycyjny w moskiewskim Raiffeisen Capital.
Warto jednak zauważyć, że zachodnie sankcje nie okazały się dla rosyjskich spółek aż tak miażdżące, jak się spodziewano. Nie widać oznak kryzysu bankowego czy zadłużeniowego w Rosji, a spółki z sektora rolniczego mocno zyskiwały w ostatnich miesiącach, gdyż wzrósł popyt na ich produkty. O ile zwykli Rosjanie mają powody do narzekania, o tyle rosyjscy inwestorzy wciąż radzą sobie dosyć dobrze, a oligarchowie nadal się bogacą.