CVC Capital Partners, w owym czasie będący graczem średniej wielkości, dziesięć lat temu za 35 proc. udziałów w firmie Formula One zapłacił aż 2 miliardy dolarów. Transakcja została zawarta jednak w niezbyt fortunnym momencie, kiedy niektóry zespoły wyścigowe groziły konfliktem na tle płacowym. Ryzyko związane też było z potencjalną możliwością odejścia Berniego Ecclestone, charyzmatycznego założyciela Formula One.
A jednak biznes ten wypalił. I to spektakularnie. Dzięki zakupowi Formula One CVC Capital Partners, kiedyś należący do Citigroup, awansował do czołówki graczy globalnych. Inwestycja ta w pierwszej fazie opiewająca na 1 miliard dolarów przyniosła zarobek w wysokości 450 proc., ponad dwa razy większy niż średni zwrot w branży private-equity. Większość zarobku CVC zainkasował w postaci dywidendy wypłacanej przez Formula One z pożyczonych pieniędzy, co wzbudziło krytykę.
Teraz CVC Capital Partners po niedoszłej do skutku IPO w 2012 roku chce wyjść z tej inwestycji a w znalezieniu kupca pomaga mu Godlman Sachs Group. W gronie chętnych są . telewizja Sky należąca do Ruperta Murdocha, Qatar Investment Authority oraz firma RSE Ventures, kierowana przez Stephena Rossa, właściciela footballowej drużyny Miami Dolphins.
Za swoje udziały CVC może zainkasować nawet 10 miliardów dolarów. - CVC skorzystał z okazji , która, jak się wydaje, dzięki sprzyjającym okolicznościom i sprawnemu zarządzaniu może przynieść znacznie wyższą stopę zwrotu niż większość podobnych transakcji – uważa Oliver Gottschlag, profesor w paryskiej szkole biznesu HEC.
Nie wszyscy są zadowoleni z takiego obrotu spraw. Wskazują na malejące zainteresowanie wyścigami F1 na niektórych rynkach i na wysokie dywidendy inwestorów.