Ostatnio na GPW mieliśmy dwie duże oferty publiczne: Griffin Premium RE oraz Dino. Czy po słabym 2016 r. można już powiedzieć, że rynek IPO odżył na dobre?
Faktycznie rynek IPO w 2016 r. był słaby. Nie licząc przenosin z NewConnect odnotowaliśmy w ubiegłym roku 12 debiutów na głównym rynku, a z przeprowadzonych ofert pozyskano niewiele ponad 1 mld zł. Ostatnim tak słabym rokiem był 2009, czyli dołek globalnego kryzysu. Warto jednak pamiętać, że w 2016 r. mieliśmy do czynienia z trzema szokami rynkowymi: na początku roku mieliśmy obawy o kondycję chińskiej gospodarki, później było referendum w sprawie Brexitu, a potem – obawy o wyniki wyborów prezydenckich w USA. W tym kontekście nawet ten słaby wynik pod względem liczby IPO w 2016 r. trzeba docenić. Patrząc na ten rok, oczywiście nie można przejść obojętnie obok takich ofert, jak właśnie Griffin Premium RE czy też Dino, tym bardziej że zakończyły się one sukcesem. Rynek IPO więc odżył. Sprzyja mu otoczenie makroekonomiczne, polityczne, indeksy stabilnie rosną, więc mam nadzieję, że mamy do czynienia ze stabilnym trendem.
Czy dzięki sukcesowi oferty Dino łatwiej jest rozmawiać z potencjalnymi emitentami?
Na pewno tak. IPO Dino rozgrzało wszystkich, nie tylko emitentów, ale również brokerów czy też akcjonariuszy sprzedających. Pamiętajmy bowiem, że mieliśmy do czynienia z drugą co do wielkości ofertą spółki prywatnej w historii naszej giełdy. Patrząc na polskie warunki, była to naprawdę olbrzymie IPO, w ofercie sprzedawano wyłącznie istniejące akcje, a poza tym mieliśmy do czynienia z dość nietypową sytuacją, czyli podwyższenia ceny maksymalnej dla inwestorów instytucjonalnych. Zachowanie kursu podczas debiutu pokazało, że i tak popyt nie został w pełni zaspokojony. Z tych też powodów była to bardzo ważna oferta i dodała wszystkim animuszu.