Hossa na warszawskiej dopiero się rozpędza, jest na zaawansowanym etapie, a może dobiega już końca?
Na indeksie szerokiego rynku WIG hossa zaczęła się wtedy, kiedy miała się zacząć czyli mniej więcej w 2009 r., kiedy opadł kurz po ostatnim krachu. W takich sytuacjach ci najbardziej doświadczeni inwestorzy wykorzystują moment do akumulacji akcji. Hossa na indeksie WIG trwa już więc kilka lat, natomiast faktycznie można powiedzieć, że w ostatnich miesiącach ta hossa się rozpędza. Dość długo czekaliśmy na ten moment, ale zazwyczaj przychodzi on właśnie po okresie zniechęcenia i marazmu i jest podbudowany mocnymi danymi fundamentalnymi. Jest to natomiast zupełnie inna hossa niż ta z którą mamy do czynienia na rynkach rozwiniętych. Proszę zauważyć, że indeks WIG20 oraz S&P 500 są na mniej więcej podobnych poziomach, natomiast wskaźniki te startowały z zupełnie innych pułapów. WIG20 zaczynał z poziomu około 1200 pkt, podczas gdy S&P z około 660 pkt. Jeśli chodzi o krajowy rynek, to hossa dopiero jednak się rozpędza i jest szereg czynników, przede wszystkim tych fundamentalnych, wskazujących, że ma ona jeszcze przed sobą trochę dystansu. Martwić może natomiast sytuacja na rynkach globalnych. Tam hossa jest już mocno rozpędzona, spółki są drogie i to jest pewne ryzyko.
Czyli ewentualna przecena na rynkach rozwiniętych uderzy także w nasz parkiet?
Tak. Nie możemy ignorować zależności między tym co dzieje się na rynkach rozwiniętych, a tym co się dzieje na GPW. Na naszym rynku nie było żadnej hossy przy niesprzyjających czynnikach globalnych. Warunkiem koniecznym trwania hossy na GPW jest przynajmniej podtrzymywanie obecnych poziomów indeksów na rynkach rozwiniętych.