Domysły, kto – znając wcześniej treść exposé premiera Donalda Tuska – mógł zarobić na spadkach notowań KGHM, trwały jeszcze wczoraj. Tymczasem kurs akcji nadal spadał. Inwestorów wystraszył brak informacji o tym, jak będzie wyliczany zapowiedziany przez rząd podatek od miedzi i srebra. Obawy akcjonariuszy dotknęły też innych spółek wydobywczych.
Kurs akcji KGHM, który po wystąpieniu Tuska tąpnął o prawie 14 proc., wczoraj spadł o kolejne 9,7 proc., do 129,9 zł (w ciągu dwóch sesji wartość rynkowa kombinatu stopniała o 7,42 mld, do 25,9 mld zł).
To efekt zapowiedzi daniny od bogactw naturalnych, która może wejść w życie już w II kwartale 2012 r., oraz strachu przed ograniczeniem roli KGHM jako spółki wypłacającej sowitą dywidendę. Dotychczas Skarb Państwa, właściciel 31,8 proc. akcji, musiał forsować duże wypłaty z zysku, by na jego część papierów przypadała znacząca kwota. Korzystali na tym mniejszościowi akcjonariusze – m.in. OFE. Z chwilą wprowadzenia podatku pieniądze z KGHM popłyną bezpośrednio do budżetu. Apetyt na dużą dywidendę będzie więc mniejszy.
Opinię publiczną rozgrzewały informacje o tym, że ktoś mógł zarobić na spadkach kursu KGHM dzięki tzw. grze na krótko. Inwestor pożycza wówczas na określony czas akcje, płacąc od tego prowizję, i sprzedaje je na giełdzie. Po spadku kursu jest w stanie o wiele taniej odkupić sprzedany pakiet i zwrócić go właścicielowi. Zyskiem jest różnica między ceną sprzedaży a odkupu minus prowizja maklerska i podatek.
Niewielkie transakcje krótkiej sprzedaży akcji KGHM – opiewały łącznie na 2,5 mln zł – zostały zawarte w piątek niedługo przed exposé. Jak powiedział „Rz" Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego, były to jednak typowe transakcje animatorów rynku, czyli instytucji dbających o płynność obrotu na giełdzie. Pełną diagnozę sytuacji związanej z wahaniami kursu KGHM KNF ma wydać do końca tygodnia.