Maj na rynkach wschodzących stał pod znakiem spadków. Inwestorzy w obawie przed globalnym spowolnieniem, co sugerują napływające dane makroekonomiczne, pozbywali się akcji, nie tylko zresztą tych z emerging markets. Wskaźnik MSCI EM w maju stracił ponad 11 proc. i znalazł się w okolicach minimów wyznaczonych w grudniu ubiegłego roku.
Najgorzej wypadły akcje notowane na giełdzie w Bukareszcie. Tamtejszy indeks stracił ponad 17 proc. i spada nadal. Tylko w minionym tygodniu spadł o przeszło 6 proc., podczas gdy na rynkach wschodzących zauważalna była lekka poprawa nastrojów (wskaźnik MSCI EM zyskał 0,5 proc.).
Część analityków wiąże to z rosnącym ryzykiem politycznym. Socjaldemokratyczny premier tego kraju zapowiedział, że podniesie pensje w budżetówce, które na początku roku zostały drastycznie obniżone przez poprzedni gabinet, co było warunkiem uzyskania pomocy finansowej ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Ale giełda rumuńska to niewielki rynek. Wśród tych naprawdę liczących się najbardziej ucierpiała giełda brazylijska. W maju akcje potaniały tam średnio o 12 proc. i był to najgorszy miesiąc od upadku Lehman Brothers jesienią 2008 roku.
Taniejące surowce spowodowały, że mocno przeceniono też akcje rosyjskie. Ucieczka zagranicznych funduszy z rosyjskiego rynku trwała przez cały miesiąc. I wciąż jest nerwowo, mimo że w ostatnim tygodniu zanotowano zdecydowanie mniejsze odpływy. Wyniosły one ok. 8 mld dol., podczas gdy tydzień wcześniej kwota umorzeń przekroczyła 90 mld dol.