Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC) decyzję o blokadzie transakcji uzasadniła obawami o "dokładność i prawdziwość informacji i potencjalną możliwość transakcji i charakterze spekulacyjnym na akcjach CYNK".
CYNK, znana wcześniej jako Introbuzz zajmuje się prowadzeniem serwisu społecznościowego IntroBiz, mającego w założeniu służyć celebrytom, właścicielom biznesów i utalentowanym profesjonalistom z sektora IT. Z punktu widzenia giełdowego inwestora była jednak przede wszystkim typową "spółką groszową" (penny stock), notowaną na jednej z mniejszych platform. Tego rodzaju firmy obowiązują mniej rygorystyczne wymogi sprawozdawczości finansowej. Z nielicznych dokumentów jakie są dostępne wynika, że CYNK zatrudnia na stałe tylko jedną osobę i nie posiada praktycznie żadnych aktywów.
Spółka została założona w Nevadzie, ale centralę ma w Belize, a telefon kontaktowy w Miami (odbiera tylko automatyczna sekretarka). CYNK przesłał też do SEC informację, że w tym roku nie będzie w stanie na czas opublikować sprawozdania finansowego. Pod dokumentem widnieje podpis Marlona Luis Sancheza, który miał być jednocześnie prezesem, dyrektorem wykonawczym, szefem operacji finansowych, skarbnikiem i sekretarzem firmy. Z poprzednich sprawozdań finansowych wynika, że spółka miała zaledwie 39 dolarów w aktywach, a jej zobowiązania finansowe sięgały 52 tys. dolarów. Co roku też przynosi straty. Te informacje są już jednak nieaktualne.
Dziennikarze "Wall Street Journal" ustalili, że Sanchez przestał być szefem CYNK po upłynnieniu 210 milionów akcji spółki, a jego miejsce zajął Javier Romero, który jest nieosiągalny dla mediów. W ciągu zaledwie miesiąca kurs CYNK wzrósł z zaledwie kilku centów do 21 dolarów za akcję. W piątek tuż przed zablokowaniem operacji giełdowych spadł już do 14 dolarów za udział. W szczytowym momencie spółka była była warta ponad 5 miliardów dolarów – więcej niż internetowy weteran AOL, czy linie lotnicze JetBlue.
Zdaniem ekspertów mamy do czynienia z klasyczną manipulacją giełdową określaną przez inwestorów jako jako pump and dump (napompuj i sprzedaj). "Tego rodzaju manipulacje nie są niczym nowym w przypadku akcji groszowych, ale zawsze stanowią poważne wyzwanie dla władz regulacyjnych" – uważa Jacob Frenkel, były pracownik SEC, a obecnie prawnik w firmie Shulman Rogers Gandal Pordy & Ecker PA.