Wyobraźnię inwestorów rozgrzała informacja o połączeniu PEP, energetycznej spółki kontrolowanej przez Jana Kulczyka, z inną spółką z portfela najbogatszego Polaka, czyli Polenergią Holding, i wejściu do tej grupy inwestora strategicznego – chińskiego funduszu CEE Equity Partners.
– Inwestorzy od dłuższego czasu oczekiwali informacji związanych z fuzją PEP i Polenergii. Sam fakt połączenia nie był zaskoczeniem. Jednak specyficzna struktura akcjonariatu (OFE kontrolujące większość akcji znajdujących się w wolnym obrocie – red.) oraz niepewność związana z transakcją sprawiały, że kurs spółki w ostatnich miesiącach zachowywał się słabo. Nie odzwierciedlał wartości spółki, stąd emisja nowych akcji po wyższej cenie niż giełdowa (33,03 zł – red.) – tłumaczy Marek Buczak, zarządzający Quercus TFI.
Jego zdaniem PEP pozostanie niewielką spółką jak na realia tego sektora.
– Można oczekiwać niewielkiego wzrostu udziału PEP w indeksie WIG Energetyka. W przyszłości spółka może być łakomym kąskiem dla inwestorów, którzy będą zainteresowani odnawialnymi źródłami energii bądź konsolidacją polskiej energetyki – uważa Buczak.
Krzysztof Pado, doradca inwestycyjny z DM DBM, sądzi, że spółką będą się interesować fundusze inwestycyjne, a w mniejszym stopniu – drobni inwestorzy. Dla tych ostatnich uwarunkowania rynkowe i prawne rządzące sektorem energetycznym, w którym działa spółka, mogą się okazać zbyt skomplikowane.