Aktywa zlokalizowanych w Wielkiej Brytanii banków w ciągu czterech ostatnich lat stopniały o 12 proc., podczas gdy w innych krajach będących międzynarodowymi centrami finansowymi wzrosły. Najbardziej w Hongkongu i Singapurze - odpowiednio o 34 i 24 proc.
Według Brytyjskiego Stowarzyszenia Bankowców (BBA) te liczby są dowodem na to, że Wielka Brytania traci konkurencyjność jako międzynarodowe centrum finansowe, co spowodowane jest m.in. niemrawym tempem wzrostu gospodarczego w Europie, ale przede wszystkim bardziej rygorystycznymi niż w innych centrach regulacjami.
W opublikowanym w piątek raporcie organizacja zaapelowała do brytyjskich władz, aby przeciwstawiły się temu procesowi. BBA przekonuje, że sektor bankowy jest kluczowy dla brytyjskiej gospodarki. Wytwarza 5 proc. tamtejszej wartości dodanej brutto, zatrudnia 405 tys. osób (liczba ta spadła od 2011 r. o 8 proc.), a w ub.r. przekazał do budżetu 31 mld funtów podatków (5,5 proc. wszystkich, nie tylko podatkowych, wpływów do budżetu). Za ten wkład niemal po równo odpowiadają banki obsługujące rynek krajowy i banki międzynarodowe (w tym brytyjskie). I to właśnie te ostatnie - twierdzi BBA - szczególnie chętnie przenoszą aktywa za granicę. Niektóre, np. HSBC, rozważają nawet przeniesienie siedziby.
Lobbing BBA oraz blaknąca z czasem pamięć o tym, ile brytyjskie władze wydały na reanimowanie sektora bankowego w 2008 r., sprawiły, że rząd Davida Camerona już zaczął łagodzić niektóre z wprowadzony w reakcji na kryzys regulacji. Z raportu BBA wynika jednak, że to nie wystarczy.
W czerwcu sekretarz skarbu George Osborne zapowiedział m.in. stopniowe zmniejszanie stawki wprowadzonego w 2010 r. podatku od aktywów bankowych z 0,21 proc. obecnie do 0,1 proc. w 2021 r. Docelowo opodatkowane mają być też tylko brytyjskie aktywa instytucji finansowych, a nie globalne, jak obecnie. Jednocześnie jednak Osborne ogłosił, że stawka CIT dla banków od 2016 r. wzrośnie o 8 pkt proc., do 28 proc.