W tym roku Eurotel obchodzi podwójne urodziny – dziesiątą rocznicę debiutu giełdowego i dwudziestą rozpoczęcia działalności. Można powiedzieć, że te dwie dekady aktywności spółki wpisały się w historię rozwoju rynku komórkowego w Polsce.
Nie tylko telefonii komórkowej, bo jak zaczynaliśmy w 1996 r., niewiele się mówiło o internecie, nie bardzo było wiadomo, do czego można go wykorzystywać. Faktycznie dużo się zmieniło na naszym rynku telekomunikacyjnym, ale i na giełdzie. Pojawiliśmy się na parkiecie podczas wielkiej hossy, takiej, której wszyscy dzisiaj wyczekujemy.
Prowadzicie sieć sklepów dla T-Mobile, Play, nc+ i Apple'a. Czy tradycyjny model sprzedaży detalicznej oparty na punktach stacjonarnych nie wyczerpuje się? W zeszłym roku zamknięto ok. 300 punktów sprzedaży operatorów telefonii komórkowej, to tak jakby zniknęła cała wasza sieć...
Wszyscy zadajemy sobie pytanie o to jaka będzie przyszłość handlu, natomiast do danych, które pan przywołał nie przywiązywałbym szczególnej wagi – zamknięcie tych sklepów wynikało ze zmiany strategii jednego operatora, T-Mobile. W przypadku innych firm, na przykład Playa, z którym również współpracujemy, takich zmian strategicznych nie było. Apple, uchodzący za symbol innowacyjność, rozwija wręcz sieć tradycyjnych punktów detalicznych. Choć przykład Apple'a jest akurat specyficzny, jego sklepy nie służą tylko do sprzedaży, mają również bardzo istotną promocyjną i wizerunkową funkcję. Na razie zajmujemy się tym co potrafimy robić najlepiej, czyli prowadzeniem sieci sprzedaży detalicznej, co nie znaczy, że nie myślimy o internecie – rozwijamy sklep iDream.pl, którego sprzedaż dynamicznie rośnie. Nie jest to jednak reprezentatywny przypadek, bo to sklep internetowy, w którym można kupić to, co wcześniej się obejrzało i dotknęło w jego tradycyjnej filii. Jestem daleki od ogłaszania końca handlu detalicznego – potrzeba bezpośredniej styczności z produktem przez wiele lat będzie jeszcze na tyle silna, że tradycyjne sklepy będą dobrze funkcjonować. Myślę, że zmiana w tym zakresie to kwestia nie lat, a całego pokolenia. Zanim „millenialsi", którzy weszli na rynek w XXI w. będą stanowić większość kupujących, minie jeszcze sporo czasu. W obecnej formule będziemy jeszcze z powodzeniem funkcjonować ładnych parę lat.