Na początku grudnia zeszłego roku, w naszym studiu, powiedział pan, że "w Polsce lada moment będziemy mieć do czynienia z inflacją, a stopy procentowe nie zostaną podniesione. W porównaniu z obecnym poziomem złoty w I kwartale się umocni. W 2016 r. można było zarabiać na małych i średnich spółkach, a bardzo trudno na dużych. W 2017 r. będzie na odwrót." Pana słowa okazały się prorocze. Ma pan kryształową kulę?
Wszystko zaczęło się od wyboru Donalda Trumpa na prezydenta. Optymizm, zupełnie nieprzewidziany przez analityków, spowodował, że giełda amerykańska poszła w górę, w szczególności małe spółki i banki. W ślad za nimi poszły polskie banki, a w międzyczasie umocniła się złotówka.
Za chwile kończy się I kwartał. Podtrzymuje pan dotychczasowe zapowiedzi na kolejne kwartały?
Znów trzeba zacząć od Donalda Trumpa, który potrafi się świetnie komunikować ze swoimi wyborcami zarówno przez Twittera, jak i tradycyjnie, ale jako prezydent na razie jest kompletnie nieudolny, np. nie potrafi wdrożyć zakazu wjazdu obywateli wybranych krajów arabskich. W ostatni piątek fiasko poniosła siedmioletnia inicjatywa Republikanów odwołania tzw. Obamacare. W związku z tym amerykańscy inwestorzy mają prawo zastanawiać się, czy dojdzie do obiecanych przez Trumpa obniżki podatków, które miały być uchwalane latem. Obamacare to skomplikowana ustawa, ale dotyczy tak na prawdę jednej branży. Pierwsza od lat 80- tych reforma podatków dotyczy wszystkich branż. Jeśli do niej nie dojdzie, to będzie oznaczać, że amerykańska giełda jest przewartościowana.