Fundusze emerytalne i zmiany w kapitałowej części systemu emerytalnego mają być tematem na wtorkowym posiedzeniu rządu. Mimo zapowiedzi premiera decyzja dotycząca przyszłości kapitałowej części systemu emerytalnego raczej nie zapadnie już przed świętami. Cały czas w rządzie ścierają się różne stanowiska.
Wiadomo, że Michał Boni, minister w Kancelarii Premiera i szef doradców premiera, jest za tym, by OFE otrzymywały składkę w tej samej wysokości co dziś, ale jej część nie w gotówce, ale specjalnych obligacjach emerytalnych. Innego zdania jest Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze, który wolałby, aby obniżyć składkę do OFE, a w większym stopniu zasilać konto emerytalne w ZUS. To najlepsze rozwiązanie z punktu widzenia budżetu, ale najgorsze dla już prawie 15 mln oszczędzających.
Dziś do OFE trafia 7,3 proc. wynagrodzenia pracujących, a do ZUS 12,22 proc. W tym roku według planów budżetu do funduszy ma trafić 22,5 mld zł, do tego tygodnia otrzymały 21,3 mld zł (ostatni przelew z ZUS zaplanowany jest na przyszły tydzień).
Który scenariusz wygra, może się okazać w przyszłym tygodniu. W wyliczeniach dla Rady Gospodarczej brane są pod uwagę trzy scenariusze w różnych wariantach dotyczące składek do funduszy. Zakładają przekazywanie części składki w formie obligacji, obniżenie jej i powrót do ZUS oraz zawieszenie na dwa lata przekazywania składek do OFE. Przyjęto w nich, że do OFE w formie gotówki trafia 3 proc. Ostatecznie może to być nawet mniej.
Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych mówi, że mogą one dopuścić koncepcję obligacji emerytalnych, jeśli okażą się ratunkiem dla budżetu i równocześnie papiery te będą możliwe do wprowadzenia i zaakceptowane przez UE.