Regionalna machina wykorzystania funduszy UE na lata 2021–2027 ruszyła wyjątkowo ospale – wynika z raportu firmy Grant Thornton, który „Rzeczpospolita” opisuje jako pierwsza. Na koniec sierpnia na poziomie 16 programów regionalnych ogłoszono 380 konkursów na kwotę 5,28 mld euro, co stanowi zaledwie 15 proc. z całej puli 34,1 mld euro do rozdysponowania.
Większość z tych konkursów nie została jeszcze rozstrzygnięta, trudno więc mówić, by w ogóle jakiekolwiek fundusze unijne z nowego rozdania zaczęły pracować dla polskiej gospodarki, choć formalnie nowa perspektywa unijna ruszyła 1 stycznia 2021 r.
– Uruchamianie każdego siedmioletniego budżetu UE odbywało się z opóźnieniem. Jednak w poprzednich okresach pierwsze konkursy były ogłaszane znacznie wcześniej niż obecnie, około roku–półtora od formalnego rozpoczęcia nowej perspektywy. Teraz to opóźnienie jest prawie 2,5-letnie – zauważa Maria Murawska, menedżer doradztwa europejskiego Grant Thornton. – Może to budzić znaczący niepokój, czy regionom faktycznie uda się zakontraktować i wydatkować wszystkie zaplanowane środki.
Czytaj więcej
W niektórych regionach uruchomiono mniej niż 10 proc. puli unijnego wsparcia na lata 2021–2027. Rośnie ryzyko, że nie wszystkie pieniądze z UE uda się wykorzystać albo w ich wydawanie wkradnie się przesadny pośpiech.
I dodaje, że obecny stan niesie też inne zagrożenia. Nagłe przyspieszenie w ogłaszaniu konkursów i ich zbyt duża liczba w krótkim okresie to ryzyko chaosu. Zarówno dla chętnych na dotacje – bo nie będą w stanie dobrze przygotować swoich wniosków, jak i dla instytucji oceniających – bo mogą mieć kłopot z realizacją swoich zadań na czas. – To znów przełoży się na opóźnienie kontraktowania i realizacji inwestycji – alarmuje Murawska.