Jeszcze niedawno trwała gorąca dyskusja czy po 2013 r. unijne wsparcie powinno mieć nadal głównie formę bezzwrotnych dotacji czy jednak tzw. instrumentów inżynierii finansowej czyli zwrotnych, acz preferencyjnych kredytów i poręczeń. W tej materii zabrały głos wszystkie zainteresowane środowiska: przedsiębiorcy, ich doradcy, samorządowcy, bankowcy i urzędnicy. Dyskusję rozpoczęła i zakończyła Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, która najpierw zasygnalizowała, że w okresie 2014-2020 proporcja dotacji do pożyczek może się przechylić na korzyść tych drugich, a ostatnio zapewniła kilkukrotnie, że to jednak dotacje będą wciąż stanowiły większość unijnej pomocy, szczególnie dla firm.
Słuszność takiego rozwiązania zdają się potwierdzać dane dotyczące wykorzystania pieniędzy z dwóch unijnych inicjatyw: Jeremi (preferencyjne pożyczki i poręczenia dla firm) oraz Jessica (kredyty na miejskie projekty rewitalizacyjne samorządów, firm czy szkół wyższych). Do połowy 2011 r. do ostatecznych odbiorców (firm) z Jeremiego, który jest wdrażany w sześciu regionach (dolnośląskie, kujawsko-pomorskie, łódzkie, pomorskie, wielkopolskie, zachodniopomorskie) trafiło ledwie 98,1 mln zł z 1,7 mld zł. W przypadku Jessiki realizowanej w czterech województwach (pomorskie, śląskie, wielkopolskie, zachodniopomorskie) było to tylko 50 mln zł z 947 mln zł. To efekt jednej umowy. Pieniądze pozyskała firma Goplana MGC Inwest. Spółka pożyczyła 50 mln zł na rewitalizację poprzemysłowych obiektów fabryki Goplana i Metalplast w Lesznie. Choć potem po środki z Jessiki sięgnęło też Wielkopolskie Centrum Wspierania Inwestycji to wykorzystanie pieniędzy jest niewielkie.
- To że są to pieniądze drugiego wyboru, po dotacjach, wiemy wszyscy, ale nie jest to główny powód ich słabego wykorzystania – mówi „Rz" Mirosław Marek, wiceprezes firmy doradczej DGA, były prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. – Główny problem tkwi w bardzo długim i skomplikowanym procesie przekazywania tych pieniędzy poprzez kolejne instytucje do ostatecznych odbiorców. Długotrwałość i wielostopniowość tych procedur jest zatrważająca – wyjaśnia ekspert. Dodaje jednak, że trzeba odróżnić obie inicjatywy co do perspektywy wykorzystania ich budżetów. – Mimo słabego dotychczasowego wykorzystania pieniędzy na projekty miejskie pieniądze z Jessiki niewątpliwie szybko się rozejdą, gdyż nie jest ich znowu tak dużo, a projekty, które mają być za nie realizowane to inwestycje wielomilionowe. W każdym województwie skończy się więc raptem na kilku większych projektach – tłumaczy Marek. W jego ocenie gorzej sytuacja przedstawia się z pożyczkami dla przedsiębiorców z Jeremiego. – To jednostkowe operacje o małej wartości. Nie da się też ukryć, że przedsiębiorcy inaczej liczą pieniądze niż np. samorządy. Poza tym nie widzę specjalnej przewagi pożyczki z Jeremiego nad zwykłym kredytem bankowym, choć propagowana jest teza, że na te pożyczki mają szansę ci, którzy nie dostaliby kredytu – kończy Marek.