Herman Van Rompuy przybył wczoraj do Parlamentu Europejskiego, żeby przedstawić deputowanym budżet na lata 2014–2020. Przewodniczący Rady Europejskiej chwalił porozumienie osiągnięte przez przywódców 27 państw i rządów na szczycie w Brukseli 8 lutego. Ale po wypowiedziach szefów głównych grup politycznych w PE widać, że szykuje się ciężka przeprawa. A do zaakceptowania nowego budżetu potrzebna jest zgoda PE.
– Ostatni szczyt przypominał spotkanie handlarzy dywanami – mówił Joseph Daul, lider chadeków. W języku francuskim to negatywne sformułowanie używane jest w sytuacji wykłócania się o każdy grosz. To była główna linia krytyki: budżet jest zbyt mały (bo po raz pierwszy mniejszy niż poprzedni), nieprzyczyniający się do rozwiązania problemu kryzysu w Europie, a całość negocjacji przebiegała w cieniu zaspokajania interesów poszczególnych państw członkowskich.
Jak podliczył Guy Verhofstadt, lider liberałów, w porozumieniu osiągniętym na szczycie są 23 rabaty, wyjątki czy specjalne prezenty dla wymienionych z nazwy krajów. Szefowie czterech największych grup politycznych (chadeków, socjaldemokratów, liberałów i Zielonych) skrytykowali porozumienie i chcą jego rewizji. Na razie ich ambicje idą nawet tak daleko jak uchwalenie tymczasowego budżetu na rok czy dwa lata i powrót do poważnej dyskusji w 2014 roku, po wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Tego absolutnie nie chcą szefowie pozostałych unijnych instytucji. – Stabilny siedmioletni budżet jest silnym czynnikiem stabilności w działaniach wielu naukowców, organizacji pozarządowych, władz samorządowych. Roczne budżety byłyby dla nich porażką – mówił Herman van Rompuy.
Konkretnym zarzutem eurodeputowanych jest też różnica między poziomem zobowiązań i płatności. Przywódcy ustalili obie te kwoty. Pierwszą na 960 mld euro, a drugą na 908,5 mld euro. Celem było zbicie tej drugiej, bo w płatnościach przedstawiał swój sukces negocjacyjny David Cameron. Ale zbyt duża różnica może oznaczać, że nie będzie w praktyce pieniędzy na podjęte zobowiązania. – Kreujemy wielki deficyt fiskalny – argumentował Guy Verhofstadt.