Wymagający optymizm i wyboje na drodze

Scenariusz konwergencji fiskalnej na lata 2008 – 2010 przedstawiony przez Ministerstwo Finansów jest przedsięwzięciem ambitnym, a tym samym obciążonym znaczącym ryzykiem

Publikacja: 28.03.2008 02:23

Wymagający optymizm i wyboje na drodze

Foto: Rzeczpospolita

Każdy, kto przeczytał aktualizację rządowego „Programu konwergencji fiskalnej na lata 2008 – 2010”, dostrzeże, że zbilansowanie tego programu i dojście w 2011 r. do wartości średniookresowego wskaźnika deficytu sektora finansów publicznych -1 proc. PKB stało się możliwe po spełnieniu dwóch warunków.

I tak Ministerstwo Finansów jest przekonane, że dynamika wzrostu gospodarczego nadal będzie bardzo wysoka i w żadnym roku objętym horyzontem programu nie spadnie poniżej 5 proc. PKB. Jednocześnie wdrożone zostaną ambitne reformy strukturalne, które zwiększą podaż pracy i zmniejszą tym samym strumień transferów trafiających do osób zdolnych do pracy w wieku produkcyjnym, a równocześnie zmniejszy się konsumpcja publiczna (uszczuplenie wydatków na zadania realizowane dotąd przez administrację publiczną).

Tylko współwystępowanie tych warunków pozwala autorom programu przewidywać jednocześnie utrzymanie znaczących obniżek podatków bezpośrednich i pozapłacowych kosztów pracy wprowadzanych w latach 2007 – 2009 oraz schodzenie z deficytem sektora w tempie 0,5 proc. PKB rocznie. Naszym zdaniem taki scenariusz konwergencji jest przedsięwzięciem niezwykle ambitnym, a tym samym obciążonym znaczącym ryzykiem.

Aby oszacować skalę wysiłku niezbędnego do realizacji programu, dokonaliśmy więc dwóch korekt: urealniliśmy prognozy makroekonomiczne i oszacowaliśmy bieżące koszty reform. Przyjęliśmy, że:• warunki makroekonomiczne w otoczeniu zewnętrznym polskiej gospodarki w latach 2008 – 2009 pogarszają się (tempo wzrostu w USA w przedziale 0 – 1 proc. PKB; tempo wzrostu w strefie euro, odpowiednio: 1,2 i 1,5 proc. PKB);

• w latach 2008 – 2009 przeprowadzane są reformy zmierzające do zwiększenia podaży na rynku pracy, pociągające za sobą koszty bieżące w postaci nakładów na wyższe wynagrodzenia rekompensujące „wykup” przywilejów pozapłacowych;

• poprawa pozycji fiskalnej w wyniku uwolnienia pewnej puli transferów socjalnych i skierowania ich na wydatki prorozwojowe następuje (na początku koszty są wysokie, a efekty niewielkie, wraz z upływem czasu te relacje się odwracają) z opóźnieniem po 2011 r.

Pogarszająca się koniunktura światowa oraz fakt, że Polska ma już szczyt cyklu koniunkturalnego prawdopodobnie za sobą, sprawiają, że – naszym zdaniem – scenariusz makroekonomiczny będący podstawą programu powinien zostać przemyślany. Uważamy, że znacznie ostrożniej, niż czyni to MF, należy szacować dynamikę PKB, jednocześnie przewidując wyższą średnioroczną inflację.

Generalnie: za podstawę do szacunków wielkości długu i deficytu sektora powinien służyć raczej wariant ostrożnych prognoz, dotyczących ścieżki PKB, stóp procentowych i kursu walutowego. MF bierze co prawda pod uwagę taki scenariusz, jednakże nie jako bazowy (jak my), lecz jako czynnik ryzyka w „analizie wrażliwości” programu. Przedkłada więc optymizm nad ostrożność, licząc na jednoczesne spełnienie wielu warunków, z których żaden nie znajduje się pod pełną kontrolą rządu.

Przyjęcie konserwatywnych założeń makroekonomicznych ma niebagatelne konsekwencje dla finansów publicznych. W naszym wariancie ścieżka wzrostu na lata 2008 – 2010 jest niższa niż w przypadku MF odpowiednio o: 0,4 proc., 0,6 proc. i 0,9 proc. Oznacza to wzrost deficytu sektora w stosunku do szacunków MF odpowiednio o: 0,4 proc., 0,6 proc. i 1,1 proc. PKB. U nas średnioroczna inflacja wraca w okolice celu dopiero w 2011 r. (MF w 2010 r.). Dynamika wynagrodzeń będzie wciąż wysoka w latach 2008 – 2009. Oznacza to, że rachunek za indeksację świadczeń jest wyższy niż przy wielkościach zakładanych przez MF. Jesteśmy ponadto bardziej sceptyczni, jeśli chodzi o trwałą tendencję do aprecjacji złotego wobec euro, co zakłada MF. Za bardziej właściwe uważamy przyjęcie w okresie, który obejmuje program konwergencji średnich poziomów kursu dolara do złotego 2,4 – 2,5 oraz dol./zł – 3,6 – 3,7. Oznacza to, że różnimy się z MF co do oceny kosztów obsługi długu i szacunków relacji długu do PKB.Nasz wariant dostosowań uwzględnia: zrewidowany scenariusz makroekonomiczny, zapowiedź MF stopniowego schodzenia z deficytem sektora finansów publicznych o 0,5 pkt proc. rocznie, skutki finansowe rozwiązań podatkowych PIT dla 2009 r., skutki zwiększenia w 2009 r. o ostatnie 20 proc. kosztów reformy emerytalnej, utrzymanie zasad waloryzacji świadczeń socjalnych.

W naszych wyliczeniach uwzględniamy też szacunek kosztów planowanych reform (koszty wykupu przywilejów grupowych w latach 2009 – 2011 w wysokości odpowiednio: 0,6 proc. PKB, 1 proc. PKB, 1,4 proc. PKB). Zakładamy przy tym, że koszt netto podwyżek wynagrodzeń dla nauczycieli, związany z wykupem Karty, może sięgnąć ok. 5 mld zł (podstawa do szacunków: 1 proc. wzrostu płac to 360 – 400 mln zł, realistycznie trzeba założyć, że związki nie zadowolą się podwyżką poniżej 15 proc., z czego ok. 40 proc. wróci do budżetu w postaci wyższych podatków i składek ubezpieczeniowych).

Tymczasem w aktualizacji programu konwergencji kategoria kosztów wykupu nie występuje. Nie ma tu dodatkowych środków na oświatę, edukację, ochronę zdrowia. Jeśli jednak takie koszty trzeba będzie ponieść, to w obliczu zapowiadanej obniżki, a nie podwyżki podatków, nie sposób – naszym zdaniem – wskazać dla nich wiarygodnych źródeł finansowania. A chodzi tu o kwotę niebagatelną, bo sięgającą tylko w jednym 2008 r., wedle naszych szacunków, co najmniej 7 mld zł (0,6 proc. PKB). W przypadku realizacji potrzebnego Polsce programu reform zamykających drogę do wcześniejszego wychodzenia pracowników z rynku pracy finansowanie tego rzędu trzeba będzie dopiero znaleźć.Skala dostosowań fiskalnych, niezbędnych dla deklarowanej przez MF chęci stałego spełniania nominalnych kryteriów konwergencji, jest olbrzymia. Nie została jednak ujęta w aktualizacji. Jeśli realne wydatki w latach 2009 – 2010 mają rosnąć nie więcej niż o 3 proc., to wobec przewidywanego wzrostu wydatków nominalnych na UE odpowiednio o ponad 9 proc. i ponad 20 proc., w wielu działach budżetu wydatki będą musiały znacząco spaść w ujęciu realnym.

Poprawa pozycji fiskalnej po 2011 r., a tym samym możliwość redukcji obciążeń fiskalnych, uwarunkowana jest koniecznością konsekwentnego przeprowadzenia w latach 2008 – 2009 propodażowych reform na rynku pracy skutecznie wydłużających okres pracy oraz wyraźnie preferujących (też w systemie podatkowym) dochody z pracy ponad te osiągane z transferów. Prowadzące do tego zmiany w systemie podatkowym, wprowadzające koszty uzyskania przychodów w zamian za rezygnację z kwoty wolnej, nie zostały jednak zarysowane w aktualizacji.

W razie poprawy pozycji fiskalnej i stworzenia tym samym przestrzeni dla korzystnej dla gospodarki redukcji podatków rząd powinien ponadto – naszym zdaniem – w pierwszej kolejności dokonać strategicznego wyboru: obcinać podatki dochodowe czy obniżać pozapłacowe koszty pracy.Lektura najnowszej odsłony „Programu konwergencji” skłania nas do postawienia trzech wniosków:

• po pierwsze – jest to program optymistyczny, jeśli idzie o założenia makroekonomiczne, a zarazem wymagający od rządu, realizującego program reform na rynku pracy i w systemie emerytalnym, determinacji politycznej. Z jednej strony to dobrze, bo program tych reform w latach 2008 – 2009 jest fundamentem sukcesu po 2011 r., z drugiej strony to źle, bo skuteczne wdrożenie tego programu wymagać będzie zapewne konsensusu przekraczającego ramy koalicji rządowej;

• po drugie – istnieją obawy, że aktualizacja w przedkładanej formie nie spotka się z bezkrytyczną aprobatą Rady ECOFIN. Krytyka dotyczyć będzie braku pewności, co do trwałej poprawy pozycji fiskalnej. Dlatego nadzieję na uchylenie procedury EDP już w 2008 r., wyrażoną w aktualizacji, uważamy za obarczoną dużym ryzykiem. Nie wolno też zapominać, że utrzymanie EDP wobec Polski uniemożliwi nam wejście do ERM2 w 2009 r. A to oznacza oddalenie ewentualnej daty wejścia do strefy euro poza 2012 r.;

• po trzecie – zdecydowanie widać, że najlepszy czas na reformę fiskalną minął. Koniunktura słabnie i nawet szybkie wdrożenie ambitnych zmian strukturalnych w 2008 r. może nie wystarczyć do ustabilizowania finansów publicznych na czas, czyli w perspektywie 2010 r. Jeśli jednak tych reform nie wdrożymy, będzie dużo gorzej, a Polacy się przekonają, że koszty zaniechania są wysokie. Wtedy problemy, jakie niewątpliwie rząd będzie miał z przekonaniem Rady ECOFIN do zdjęcia z nas procedury nadmiernego deficytu, będą niczym w porównaniu z kłopotami, jakich doświadczy gospodarka z realnie materializującą się „dziurą Bauca”.

*Maciej Bukowski jest prezesem Fundacji Naukowej Instytut Badań Strukturalnych, Janusz Jankowiak – głównym ekonomistą Polskiej Rady Biznesu

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem