Premier Donald Tusk przedstawił wczoraj cała listę projektów, które trzeba wykonać w ciągu kilku – kilkunastu lat, by Polska nie musiała się w przyszłości obawiać skutków sporów gazowych Rosji z najbliższymi sąsiadami – Białorusią i Ukrainą, czyli głównymi krajami tranzytu rosyjskiego gazu do Europy (w tym Polski). I chociaż ostatni konflikt na linii Moskwa – Kijów dotknął naszego kraj tylko w niewielkim stopniu, gdyż większość potrzebnego z importu surowca odbieramy przez rurociągi białoruskie, to jednak rząd wczoraj uznał, że jego priorytetem będzie poprawa bezpieczeństwa energetycznego.
[wyimek]17 mld zł może kosztować budowa w kraju pierwszej elektrowni jądrowej. Wśród możliwych lokalizacji jest Żarnowiec[/wyimek]
– Polskę stać na to, by nie być w przyszłości ofiarą takich konfliktów gazowych jak obecny – mówił premier Tusk. Plany są ambitne, zwłaszcza ten dotyczący elektrowni jądrowej, nie tylko ze względu na koszty i skomplikowane przygotowania. Premier zapowiedział, że w kraju powstaną „co najmniej dwie elektrownie” jądrowe, za których budowę ma odpowiadać Polska Grupa Energetyczna. Nie wspomniał jednak ani o kosztach, ani o tym, czy odbędzie się w tej sprawie narodowe referendum. Potencjalnymi partnerami PGE będą firmy z Korei i Francji.
Inne inwestycje z listy do wykonania są znane od dawna, przygotowywało je Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, ale jesienią 2008 roku rząd uznał, iż korzystniej będzie, jeśli za najważniejsze nowe rurociągi i terminal gazu skroplonego (gazoport) obok Świnoujścia będzie odpowiadała państwowa spółka Gaz-System. Premier Tusk zapowiedział, że zaproponuje specustawę, by przyspieszyć fazę przygotowawczą projektu.
Projekty, które mają wykonać Gaz-System i PGNiG, faktycznie poprawią naszą sytuację w zakresie zaopatrzenia w gaz, ale dopiero za pięć – sześć lat. Do tego czasu nadal będziemy zależni od importu rosyjskiego, czyli dostaw od Gazpromu. Może być gorąco jeszcze w tym roku, bo PGNiG musi wynegocjować nowy kontrakt z Rosjanami na dostawy 2,5 mld m sześc. gazu rocznie od 2010 r. Jeśli się nie powiedzie, następnej zimy na pewno zabraknie surowca. Rocznie Polska wykorzystuje 13,5 – 14 mld metrów sześciennych i tylko jedną trzecią może wydobywać z własnych złóż.