Bez obecności premiera Włoch, który najgłośniej protestował, i przy lamencie unijnych producentów samochodów wczoraj w Brukseli ostatecznie została zatwierdzona umowa o wolnym handlu z Koreą Południową. Negocjacje umowy trwały dwa lata. Zdaniem Komisji Europejskiej skorzystają na niej europejscy eksporterzy, bo znikną warte 1,6 mld euro cła, które podwyższały ceny europejskich towarów. Z kolei Bruksela zniesie cła warte 1,1 mld euro. Umowa ma zostać podpisana 6 października, a po ratyfikowaniu przez parlamenty wejdzie w życie 1 lipca 2011, o pół roku później, niż planowano. Włosi do ostatniej chwili starali się zablokować umowę, a na jej parafowanie nie zdążył z powodu awarii samolotu premier Silvio Berlusconi.
Unijni producenci samochodów, którzy obawiają się koreańskiej konkurencji, mają nadzieję, że ich interesy weźmie pod uwagę Parlament Europejski. – Jesteśmy przekonani, że nadal można w tym dokumencie wiele poprawić – mówił Ivan Hodac, sekretarz generalny ACEA (Stowarzyszenia Europejskich Producentów Aut). Pod naciskiem włoskiego lobby i tego związku (jego przewodniczącym jest prezes Fiata, Sergio Marchionne) unijna Rada Stosunków Zagranicznych dopisała do dokumentu możliwość wprowadzenia działań ochronnych w sytuacji nagłego wzrostu importu, w tym także małych samochodów.
W ubiegłym roku Koreańczycy sprzedali w UE 303,2 tys. samochodów, które nadal obłożone są 10-proc. cłem. Z kolei europejskie koncerny motoryzacyjne zdołały sprzedać w Korei Południowej 40,1 tys. aut. Obroty handlowe między 27 krajami UE i Koreą Płd. wyniosły w 2009 roku 78,8 mld euro. Zdaniem analityków umowa ma szansę zwiększenia obrotów handlowym między blokiem a Koreą przynajmniej o 20 proc., a przynajmniej o 19 mld euro.
Zdaniem Ki-chang Parka, radcy handlowego ambasady koreańskiej w Polsce, ta umowa jest szczególnie korzystna dla dalszego rozwoju stosunków gospodarczych między Koreą i Polską. "Koreański biznes i tak już uznał Polskę za jedno z najatrakcyjniejszych miejsc do lokowania kapitału" – napisał Ki-chang Park.