Załogi trzech francuskich rafinerii postanowiły w poniedziałek wznowić pracę, we wtorek było ich już pięć z dwunastu w kraju. Na zmianę nastawienia pracowników wpłynęło przyjęcie przez Senat reformy systemu emerytalnego. Drugim może ważniejszym powodem była ocena rządu, że strajki wpłynęły ujemnie na gospodarkę i perspektywa wprowadzenia przymusu podjęcia pracy w ważnych dla gospodarki przedsiębiorstwach. Odmowa jest zagrożona karą 6 miesięcy więzienia i 10 tys. euro grzywny.
Nasilające się protesty i strajki doprowadziły do przerwania pracy w 12 rafineriach kraju, wcześniejszy spór płacowy na południu unieruchomił na redzie portu w Marsylii 61 statków, w tym 38 zbiornikowce z ropą i 19 z produktami naftowymi dla terminali w Fos- Lavera. W drugim francuskim porcie Le Havre utknęło 13 zbiornikowców.
Związkowcy zablokowali też dostęp do 212 magazynów paliw płynnych. Wkrótce zabrakło benzyn i oleju w ponad jednej trzeciej z 12 500 stacji w kraju.
Rząd początkowo twierdził, że paliw nie zabraknie myśląc o ich rezerwie na 3 miesiące w magazynach, potem spóźnił się z oceną sytuacji (jeden z ministrów podał liczbę 300 zamiast 3000 stacji z pustymi zbiornikami), w końcu przystąpił do działania. Specjalne jednostki policji przystąpiły do odblokowywania dostępu do magazynów paliw. Uruchomiono 5 tys. cystern, którymi benzyny i olej napędowy są rozwożone po kraju. Równolegle trwa import 100 tys. ton paliw dziennie.
Wydaje się, że najgorsze już minęło, ale większość analityków i maklerów wątpi w szybką normalizację sytuacji, bo część załóg zamierza nadal strajkować.