Siergiej Stiepaszyn wnioskował dziś w Dumie wprowadzenie zmian w prawie, które ograniczą wysokości zarobków menadżerów w korporacjach. Chce też stworzyć rejestr płac, który będzie upubliczniony, by obywatele mogli ocenić, na ile wysokie płace uzasadniają wyniki firmy.
W Rosji jest siedem państwowych korporacji: Wnieszekonombank, Rostechnologie (zbrojeniówka), Rosatom (energetyka jądrowa), Olimpstroj (odpowiada za olimpiadę w Soczi), Agencja Ochrony Lokat, Rosawtodor (odp. GDDKiA), Rosnano (nowe technologie) oraz Fundusz Reformowania Gospodarki Komunalno-Mieszkaniowej.
Największy dotąd skandal płacowy związany jest z tą ostatnią. W 2008 r kierownictwo tego istniejącego rok funduszu przyznało sobie gigantyczne pobory i premie. Np. trzyosobowy zarząd zarobił 55 mln rubli (5,2 mln zł), a zastępczyni dyrektora naczelnego, która przepracowała niecały miesiąc dostała 1,1 mln rubli (105 tys. zł). W 2009 r ten sam fundusz przyznał sobie ogromne premie. Sprawa trafiła do prokuratury. W rezultacie dyrektor oddał całą premię z członkowie rady nadzorczej - połowę. Lekcja pozostała jednak bez konsekwencji i kontrolująca Fundusz izba obrachunkowa w końcu 2010 r wystąpiła do rządu o radykalne cięcie zawyżonych poborów. Podobna sytuacja jest w innych „świętych krowach” jak korporacje nazywają Rosjanie. W Rosnano np. średnia zarobków menadżerskich (bez zarządu) to 169 tys. rubli miesięcznie (16,2 tys. zł). We Wnieszekonombanku prezes zarabia 4 razy więcej niż premier i pięć razy więcej niż prezydent.
Prezes Stiepaszyn uważa, że poziom zarobków w państwowych korporacjach pozostaje bez związku z ich wynikami i to przede wszystkim trzeba zmienić.
Średnia płaca w rosyjskiej gospodarce w 2010 r to prawie 19 tys. rubli miesięcznie (1811 zł).