– Znalazły się w nim trzy słabe punkty, które są zagrożeniem dla realizacji zapowiadanej redukcji poziomu deficytu finansów publicznych z 7,9 w 2010 r. do 2,9 proc. PKB w 2012 r. – mówi wysoki urzędnik Komisji Europejskiej.
W ocenie ekspertów polski rząd nie zdoła uzyskać zapowiadanych oszczędności wynikających z wprowadzenia reguły wydatkowej. Resort finansów wyliczył, że dzięki ograniczeniu wzrostu wydatków do 1 proc. powyżej inflacji oszczędności sięgną 0,53 proc. PKB w tym i 0,63 proc. w 2012 r. – Nie sądzę też, aby realne okazały się wyliczenia dotyczące oszczędności po wprowadzeniu ograniczeń dla samorządów – mówi urzędnik KE. – Tym bardziej że minister finansów poinformował o tym, zanim zdołał wypracować mechanizm ograniczeń i uzgodnić go z samorządami – wyjaśnił urzędnik. Z wyliczeń resortu finansów wynika, że oszczędności w tym miejscu miałyby sięgnąć 0,4 proc. PKB. Komisja nie wierzy również w optymistyczny wzrost wpływów z podatków w latach 2011 i 2012. Np. dochody z VAT – jak wyliczył minister finansów – miałyby wzrosnąć w tym roku o 14,7 proc. w stosunku do poprzedniego, a w przyszłym o 7,1 proc. w odniesieniu do planu na 2011 r. Także wyliczenia dotyczące PIT i CIT wydają się przesadzone.
Wcześniej Olli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych, wprawdzie nie wykluczył, że deficyt spadnie do 2,9 proc. PKB w 2012 r. , ale jednocześnie stwierdził, że cel wyznaczony przez Brukselę możemy osiągnąć tylko dzięki szybkiej konsolidacji fiskalnej. W jego ocenie bowiem wystarczy, że sytuacja na rynku pracy będzie nieco gorsza od zakładanej, i wpływy podatkowe będą niższe.
Na zbyt śmiałe oczekiwania rządu co do wzrostu wpływów podatkowych wskazywali też ekonomiści. – Rząd postawił przed sobą ogromne wyzwanie – wyjaśnia Jacek Wiśniewski z Raiffeisen Banku. – Aby zakończyło się ono sukcesem, wszystkie zamierzenia rządu musiałyby się powieść w 100 proc., a dynamika wzrostu gospodarczego rosnąć w dotychczasowym tempie.
Z kolei w ocenie prof. Stanisława Gomułki wszystkie zastrzeżenia Komisji są uzasadnione. – Zapewne minister finansów liczy się z tym, że efekt jego działań może się okazać niewystarczający, stąd jego słowne deklaracje, że jest gotów podjąć dodatkowe działania – wyjaśnia Gomułka, główny ekonomista BCC. Profesor nie sądzi jednak, aby zdradził się ze swymi zamiarami już dziś. – O tym, jakie dodatkowe ruchy rząd zdecyduje się wykonać, aby osiągnąć cel w postaci cięcia deficytu do 3 proc. PKB, dowiemy się po wyborach – uważa ekonomista. – Zależeć one będą od tego, kto stworzy przyszły rząd.