Dopiero miesiąc temu grupa firm i organizacji przedsiębiorców założyła Fundację Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, o czym jako pierwsza napisała „Rz". Tymczasem jej prezes Paweł Perz powiedział wczoraj, że już 1,5 tys. przedsiębiorstw wspiera inicjatywę, w większości małych i średnich. W fundacji reprezentowane są takie branże, jak handel (także sprzedaż paliw), turystyka, hotele, restauracje czy transport. – Otrzymaliśmy też z NBP zaproszenie do rozmów w ramach forum promującego obrót bezgotówkowy – mówi.
Fundacja podała, że rynek płatności bezgotówkowych w Polsce rozwija się w coraz wolniejszym tempie, a w 2010 r. aż 89 proc. transakcji zostało uregulowanych gotówką. To efekt wysokich kosztów, jakie muszą ponosić punkty przyjmujące płatności kartą. Ich wysokość to nawet 3 – 4 proc. kwoty zakupu, a jedynie największe firmy mogą liczyć na 1,6 proc. Mimo to i tak są to najwyższe stawki w Europie. Dlatego obecnie w Polsce na milion mieszkańców przypada jedynie 6,6 tys. terminali do przyjmowania takich płatności. Gorszy wynik jest tylko w Rumunii, a średnia europejska to 17,6 tys.
Tymczasem Polacy lubią płacić kartą. Na terminal przypada 3,3 tys. transakcji, to wynik niewiele niższy od średniej UE. – Punktów akceptujących karty przybywa znacznie wolniej niż transakcji – wyjaśnia prezes Perz. W latach 2003 – 2010 liczba transakcji bezgotówkowych wzrosła o 550 proc., a punktów o 175 proc.
– Statystycznie na Polaka rocznie przypadają 22 płatności kartą, ale już 60 transakcji bezgotówkowych – mówi Jakub Górka, adiunkt na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
Także z raportu NBP wynika, że wysokie prowizje są jedną z barier rozwoju rynku. Od lat zmieniają się bardzo nieznacznie. Nic dziwnego, skoro to doskonałe źródło dodatkowych dochodów dla banków. NBP, przyjmując ich wysokość na poziomie 1,5 proc., szacuje, że w tym roku z tego tytułu banki będą miały ponad 1,4 mld zł przychodów. Ale realnie prowizje są wyższe – największe firmy płacą 1,6 – 1,8 proc., mniejsze ponad 2 proc., a niektóre nawet 3 – 4 proc. Zwłaszcza w handlu – tak spożywczym, jak i paliwami, gdzie marże są niskie – często oznacza to oddanie niemal całego zysku na rzecz organizacji rozliczeniowych.