Wydarzenia na Ukrainie przyspieszyły, co stawia nowe wyzwania przed Zachodem, a w szczególności Unią Europejską. – Ukraina w tydzień przeszła od stanu wojennego do 4 czerwca 1989 roku. Sytuacja zmienia się w ekspresowym tempie – mówi „Rz" Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO, który był przez ostatnie dwa dni w Kijowie jako członek misji Parlamentu Europejskiego.
Europosłowie spotykali się z przedstawicielami wszystkich sił politycznych, żeby we wtorek na sesji plenarnej w Strasburgu przegłosować nowy plan dla Ukrainy. Na razie powstaje projekt rezolucji. – Z tego, co widzę, jesteśmy od lewa do prawa dość zgodni w poglądach na sytuację tutaj i konieczne zaangażowanie UE – mówi Saryusz-Wolski, przedstawiciel frakcji chadeckiej w PE. I rzeczywiście o koniecznej pomocy dla Ukrainy przekonuje także Marek Siwiec z Twojego Ruchu, który w Kijowie reprezentuje grupę socjalistyczną.
Czego potrzebuje dziś Ukraina? W krótkim terminie zastrzyku płynności. – Potrzeba kilku miliardów euro na podtrzymanie stabilności finansowej. To zadanie dla MFW – mówi Siwiec. W długim terminie natomiast potrzebna jest oferta bazująca na wynegocjowanej już umowie stowarzyszeniowej, ale wykraczająca poza nią. Zarówno w sensie sum, jak i zachęt politycznych, na przykład ułatwień wizowych. Jak podkreśla Siwiec, aby nastąpiła ta druga część, konieczny jest stabilny rząd na najbliższe kilka miesięcy. I wiarygodny program szybkich reform gospodarczych i ustrojowych. Wtedy UE upewniona o demokratycznym, reformatorskim i proeuropejskim kursie Ukrainy mogłaby przygotować nową ofertę. – W ciągu siedmiu lat UE powinna przeznaczyć ze swojego budżetu 50 mld euro dla Ukrainy – uważa Siwiec.
Taka oferta wymagałaby jednak rewolucji w unijnych finansach. Budżet na lata 2014–2020 jest już uzgodniony i Ukraina podobnie jak inne państwa sąsiedztwa UE może skorzystać z przegródki opiewającej w sumie na 15,5 mld euro dla 16 (w praktyce 12, bo cztery państwa nie podpisały stosowanych porozumień) krajów. Ukraina może sięgnąć do innych przegródek w polityce zagranicznej UE, ale mowa tu o sumach rzędu dziesiątków milionów euro.
Rola UE w mobilizowaniu pieniędzy musi być więc bardziej polityczna. – Mowa o zorganizowaniu inżynierii finansowej, która uruchomiłaby finansowanie z MFW, Banku Światowego, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego – mówi Saryusz-Wolski. Wcześniej MFW obiecywał Ukrainie 15 mld euro za reformy. Teraz jednak sytuacja się zmieniała. Inne są potrzeby finansowe, inne reformy wysuwa się na plan pierwszy.