Reklama

Euro w Polsce: przyjęcie potrwa całe lata

Kryzys na Ukrainie psychologicznie może zwiększać chęć przyjęcia euro w naszym kraju. Ale nie daje argumentów ekonomicznych.

Publikacja: 06.03.2014 03:16

Siedziba Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem

Siedziba Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie nad Menem

Foto: Bloomberg

Rosyjska inwazja na Krymie i destabilizacja w regionie na nowo rozbudziły w Polsce dyskusję o przyjęciu wspólnej europejskiej waluty jako elementu wzmacniającego naszą gospodarkę. Zdaniem ekspertów w Brukseli, z którymi rozmawiała „Rz", nie ma to jednak ekonomicznego uzasadnienia.

– To bardzo odległa wizja. Przyjęcie euro zajęłoby lata i kiedy już by do niego doszło, to albo byłoby po kryzysie ukraińskim, albo stałby się on trwałym, a więc nieniosącym dodatkowych czynników ryzyka, elementem krajobrazu – uważa Daniel Gros, dyrektor think tanku Centre for European Policy Studies.

Według niego takie kryzysy w naturalny sposób powodują krótkoterminowe turbulencje suwerennej waluty, ale to ma drugorzędne znaczenie dla gospodarki.

60 proc. PKB może wynosić dług publiczny. Włochy i Belgia zostały dopuszczone do strefy euro z większym długiem

Również Fabian Zuleeg, dyrektor European Policy Centre, ocenia tę dyskusję w kategoriach psychologicznych. – Na pewno psychologicznie członkostwo w strefie euro ma znaczenie. Kraj czuje się wtedy jeszcze bardziej zintegrowany z UE i czuje, że ma za sobą Niemcy – mówi ekspert.

Reklama
Reklama

W razie ewentualnego kryzysu ma też instrumenty wsparcia, bo kraje strefy euro mają fundusz ratunkowy, z którego obecnie są wspierane Grecja, Irlandia, Portugalia i Hiszpania. – Strefa euro może pomóc zarządzać tego rodzaju ryzykiem. Ale ja nie widzę ryzyka – uważa ekonomista.

Problem polega też na tym, że Polska musiałaby spełnić kryteria obowiązujące kandydatów do strefy euro, w tym trwałe obniżenie deficytu sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. produktu krajowego brutto. Eksperci nie widzą możliwości odejścia od twardych zasad. – Są one zapisane w traktacie unijnym, nie ma możliwości ich zawieszenia – mówi Fabian Zuleeg.

W przeszłości co prawda zdarzały się wyjątki, ale dotyczyło to długu publicznego, a nie deficytu. Na przykład Włochy czy Belgia zostały dopuszczone do strefy euro z długiem publicznym przekraczającym 60 proc. PKB, bo miał on tendencję spadkową. Po latach okazało się też, że Grecja faktycznie nie spełniała kryterium deficytu budżetowego. Mimo to weszła do strefy euro, ale było to efektem oszustw statystycznych, a nie świadomej decyzji Brukseli.

Te przypadki zachęcają teraz Komisję Europejską do rygorystycznego traktowania kryteriów przyjęcia wspólnej waluty.

Rosyjska inwazja na Krymie i destabilizacja w regionie na nowo rozbudziły w Polsce dyskusję o przyjęciu wspólnej europejskiej waluty jako elementu wzmacniającego naszą gospodarkę. Zdaniem ekspertów w Brukseli, z którymi rozmawiała „Rz", nie ma to jednak ekonomicznego uzasadnienia.

– To bardzo odległa wizja. Przyjęcie euro zajęłoby lata i kiedy już by do niego doszło, to albo byłoby po kryzysie ukraińskim, albo stałby się on trwałym, a więc nieniosącym dodatkowych czynników ryzyka, elementem krajobrazu – uważa Daniel Gros, dyrektor think tanku Centre for European Policy Studies.

Reklama
Finanse
Worki z dolarami jadą do Rosji. Ich łączna waga przekroczyła już tonę
Finanse
Pęczniejące miliardy Polaków na kontach IKE i IKZE
Finanse
Nowy rekord cen złota – już powyżej 3500 dolarów za uncję
Finanse
Donald Trump rozpoczął szturm na amerykański bank centralny
Finanse
Donald Tusk powołał nowego wiceszefa KNF. Jakie ma zadania?
Reklama
Reklama