Polska to europejski lider niechlubnego zestawienia państw z najwyższym udziałem „szarej strefy" w zakładach wzajemnych online.Krajowa Izba Gospodarcza zorganizowała debatę na temat jak zwiększyć wpływy do budżetu i zmniejszyć szarą strefę tej branży.
W ubiegłym roku obroty całej branży zakładów wzajemnych online wyniosły ok. 5 mld zł, z czego nielegalni operatorzy wygenerowali 91 proc. tej kwoty, licencjonowane podmioty wygenerowały roczny obrót w wysokości jedynie 195,3 mln zł.
Inni odrobili lekcje
Tymczasem większość krajów Unii Europejskiej już dawno uporała się z tym negatywnym zjawiskiem, wprowadzając szereg skutecznych rozwiązań. Na ich podstawie konsultanci Roland Berger przygotowali zestaw trzech scenariuszy, które za pomocą prostych regulacji mogłyby diametralnie zmienić sytuację w polskiej branży internetowych zakładów wzajemnych.
Warto podkreślić, że niekontrolowany dostęp do nielegalnego hazardu jest powszechnie uznawany za jeden z najpoważniejszych zagrożeń społecznych, na który szczególnie narażone są dzieci i młodzież do 18. roku życia. Zgodnie z raportem proponowane działania z korzyścią wpłynęłyby również na budżet kraju, gdyż według szacunków, w latach 2014-2020 państwo zyskałoby nawet od 492 do 997 mln złotych.
- Jeśli w jakimś sektorze działa tylko 9 proc. firm legalnie to jest to niewątpliwie przejaw ogromnej patologii - mówił Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej. - Dlaczego ministerstwo nie prowadzi jakiś działań, żeby szarą strefę zakładów bukmacherskich ukrócić, jest dla mnie tajemnicą. Tym bardziej że badania pokazują poparcie społeczne dla tej sprawy - zaznaczył Arendarski. Jak dodał wszelkie blokowanie byłoby swego rodzaju zamachem na wolność Internetu i inni mogliby iść tym tropem.