Wtorkowa przecena na rosyjskim rynku przywołała złe wspomnienia kryzysu z 1998 r. Szokowa podwyżka stóp, o 6,5 pkt proc. do 17 proc., dokonana w poniedziałek wieczorem przez Bank Rosji, nie na długo pomogła rublowi. O ile rosyjska waluta traciła we wtorek rano prawie 11 proc. wobec dolara, to bardzo szybko zaczęła się gwałtowna przecena. Rubel do 13.00 czasu polskiego tracił blisko 25 proc. wobec amerykańskiej i unijnej waluty. Za 1 dolara płacono nawet 80,1 rubla, a za 1 euro 100 rubli. Późnym popołudniem rubel odzyskiwał straty, ale wtorkowa sesja wyraźnie pokazała, jak łatwo może się on załamać.
Silna przecena trwała również na moskiewskiej giełdzie. Indeks RTS tracił w ciągu dnia nawet 20 proc. Rykoszetem dostał warszawski rynek – WIG20 spadał po południu nawet o 2,7 proc. Złoty stracił wobec dolara jednak tylko nieznacznie. Mocniej osłabła np. korona norweska, silnie powiązana z rynkiem ropy.
Droga do kryzysu
– Sytuacja na rynku walutowym i moskiewskim rynku akcji jest krytyczna. Bank centralny wdroży dodatkowe środki mające ustabilizować rynki – zapowiadał Siergiej Szwestow, wiceprezes Banku Rosji. Dotychczasowe działania rosyjskiego banku centralnego – podwyżki stóp i wielkie interwencje walutowe – okazały się jednak niewystarczająco skuteczne.
– W przypadku Rosji mamy do czynienia z kumulacją czynników: od reakcji rynków na działania polityczne przez kryzys gospodarczy po spadek cen ropy. To wywołało przecenę rubla – mówi „Rz" Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Wielu analityków wskazuje, że mocna podwyżka stóp tylko przyspieszyła wyprzedaż rubla. Rosyjskiej waluty pozbywają się w przyspieszonym tempie nie tylko zagraniczni inwestorzy, ale również rosyjskie spółki i gospodarstwa domowe. – Takie działania jak szokowa podwyżka stóp tworzą ryzyko wybuchu paniki wśród ludności i odpływu depozytów z banków. To naprawdę bardzo ryzykowna strategia banku centralnego – twierdzi Tim Ash, strateg ze Standard Banku.