Europejski Bank Centralny wyciągnął lekcję ze swoich grudniowych decyzji, które nie sprostały oczekiwaniom na rynkach. W czwartek z zapasem przeskoczył wysoko zawieszoną poprzeczkę. Wszystko po to, aby walczyć z zagrożeniem deflacją.
Rada Prezesów frankfurckiej instytucji nie tylko obniżyła swoją główną stopę procentową z 0,05 proc. do 0 proc., ale też sprowadziła głębiej poniżej zera, z -0,2 do -0,3 proc., stopę depozytową, wyznaczającą oprocentowanie depozytów banków komercyjnych w banku centralnym.
Do tego zwiększył z 60 do 80 mld euro miesięczne wydatki w ramach programu QE i rozszerzył paletę instrumentów, które może kupować, dodając do m.in. obligacji skarbowych i samorządowych obligacje spółek niefinansowych. Jakby tego było mało, zapowiedział cztery dodatkowe aukcje długoterminowych pożyczek (tzw. TLTRO) dla banków komercyjnych skorych do udzielania kredytów firmom i gospodarstwom domowym. Oprocentowanie tych pożyczek może być nawet równe stopie depozytowej, co oznacza, że EBC będzie płacił bankom za możliwość pożyczenia im pieniędzy.
Ta ostatnia decyzja ma na celu złagodzenie „podatku”, jaki dla banków stanowi ujemna stopa depozytowa. Dotąd pieniądze, które banki otrzymywały z EBC – z TLTRO lub odsprzedanych w ramach QE aktywów – trafiały przynajmniej przejściowo na rachunki w banku centralnym, były więc objęte ujemnym oprocentowaniem. Ujemne oprocentowanie pożyczek udzielanych w ramach TLTRO będzie dla banków rekompensatą.
Inwestorzy zareagowali na komunikat EBC entuzjastycznie. Niemiecki indeks Dax zyskiwał po południu nawet 2,5 proc. i już nie wiele brakuje mu, aby wrócić do poziomu z początku roku. WIG20 przejściowo przebił zaś barierę 1900 pkt., zwyżkując o 1,5 proc. względem środowego poziomu zamknięcia.