W poniedziałek inwestorzy początkowo chętnie wyprzedawali złotego razem z innymi walutami z naszego regionu, co sprawiło, że te osłabiły się względem kluczowych dewiz. W dalszej części dnia straty udało się jednak odrobić. Na koniec poniedziałkowych notowań za euro płacono ok. 4,69 zł, frank szwajcarski kosztował ok. 4,68 zł, a dolar nieco powyżej 4,33 zł.
Złoty pozostaje mocno uzależniony od globalnych nastrojów, które w tym roku są sprzyjające. Ma to w dużej mierze związek ze słabnącym dolarem, który od dłuższego czasu pozostaje w niełasce inwestorów za sprawą coraz bardziej realnej perspektywy zakończenia podwyżek stóp procentowych w USA. Krajowa waluta nie może jednak w pełni wykorzystać tych sprzyjających warunków z uwagi na czynniki lokalne, a przede wszystkim daleką perspektywę wypłaty unijnych środków z KPO. W negocjacjach z Brukselą wciąż nie widać jakiegoś przełomu, a polityczne spory w koalicji zdają się wprowadzać coraz większy chaos. Brak tych środków może w najbliższych tygodniach działać niekorzystnie na złotego.