Prezes banku centralnego przyzwyczaił już słuchaczy swoich comiesięcznych konferencji, zatytułowanych „Ocena bieżącej sytuacji ekonomicznej w Polsce”, do długiego czasu ich trwania oraz szerokiego spektrum poruszanych tematów. Czwartkowe wystąpienie było jednak wyjątkowo długie (trwało ponad 1,5 godziny) i w wyjątkowo małym stopniu dotyczyło polityki pieniężnej.
Prof. Glapiński dużo czasu poświęcił krytyce koncepcji euro. Jak oceniał, wstąpienie Polski do europejskiej unii walutowej „oznaczałoby radykalny spadek tempa wzrostu PKB”. W jego ocenie to, że Polska przeżywa „cud gospodarczy” to właśnie w dużej mierze konsekwencja tego, że posiadamy własną walutę. Jak przekonywał, kraje naszego regionu, które przyjęły euro, mają dziś wyższą inflację, na którą nie mogą reagować.
Czytaj więcej
- Jeśli się utrzymają wszystkie trendy w sile nabywczej niedługo dościgniemy Włochy. To jest kwestia 3 lat. No dobrze, może za 3 lata Hiszpanię, za 5 Włochy, a za 8 lat Francję - powiedział podczas konferencji po posiedzeniu RPP prezes NBP Adam Glapiński. Stwierdził też, że Rada nie zakończyła jeszcze cyklu podwyżek stóp procentowych. Decydujące będą dane o inflacji w styczniu i lutym.
Poglądów prezesa Glapińskiego na temat euro w Polsce nie podziela większość ekonomistów. Jak wynika z niedawnej sondy wśród uczestników panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”, ponad 60 proc. z nich zgadza się z tezą, że „przystąpienie do strefy euro przyspieszy – ceteris paribus – tempo wzrostu gospodarczego Polski”.
Prezes Glapiński ponownie, jak miesiąc temu, oceniał, że za mało mówi się o tym, jak szybki jest rozwój gospodarczy. Jak twierdził, pod względem poziomu dochodów za trzy lata dogonimy Hiszpanię, za pięć lat Włochy, a za osiem lat Francję.