Stopy procentowe w Polsce wzrosną jeszcze co najwyżej o 0,25 pkt proc., do 6,75 proc. – zapowiedział w weekend prezes NBP Adam Glapiński, zaczepiony na sopockim molo przez działaczkę AgroUnii. Rynkowe oczekiwania na podwyżki stóp w poniedziałek osłabły, ale złoty – ku zaskoczeniu części analityków – na tym nie stracił. Według jednej z hipotez świadczy to wyłącznie o tym, że rynek nie przykłada dużej wagi do słów prezesa NBP, który nie decyduje o stopach samodzielnie.
Tymczasem przewidywanie decyzji całej Rady Polityki Pieniężnej w poniedziałek dodatkowo się skomplikowało, bo z członkostwa w tym gremium zrezygnował kilka miesięcy przed końcem kadencji Rafał Sura. Ale możliwe też, że inwestorzy zaczynają obawiać się recesji nad Wisłą bardziej niż dalszego wzrostu inflacji. W tej interpretacji złoty mógłby zyskiwać pod wpływem gołębich sygnałów z Rady Polityki Pieniężnej.
Czytaj więcej
Rafał Sura złożył rezygnację z funkcji członka Rady Polityki Pieniężnej. Na jego miejsce Senat już w grudniu wytypował prof. Joannę Tyrowicz, ale nie jest jasne, czy ta kandydatura jest aktualna.
Złoty na globalnej fali
Niedzielna wypowiedź prezesa NBP nie jest zaskakująca w kontekście tego, co mówił nieco ponad tydzień wcześniej na konferencji prasowej po posiedzeniu RPP. Zapewniał wówczas, że Rada będzie podnosiła stopy dopóty, dopóki inflacja będzie przyspieszała. Jednocześnie podkreślał, że w świetle aktualnych prognoz zespołu analityków NBP szczyt inflacji przypadnie w wakacje (przy założeniu, że rząd nie wygasi tarczy antyinflacyjnej z końcem października). A jeśli te prognozy okażą się celne, to po wakacjach (w sierpniu RPP ma przerwę) może już nie być miejsca na kolejne podwyżki stóp, szczególnie że gospodarka traci impet.
Po tej konferencji prasowej i decyzji RPP, by podnieść stopę referencyjną o 0,50 pkt proc. zamiast o 0,75 lub 1 pkt proc. jak w poprzednich miesiącach, uczestnicy rynku finansowego zweryfikowali swoje oczekiwania co do docelowego poziomu stóp procentowych. W poniedziałek te oczekiwania znów malały w kierunku 7,25–7,5 proc. Jednocześnie od rana umacniał się złoty. Chwilami euro kosztowało niewiele ponad 4,76 zł, nawet o 4 grosze mniej niż w piątek.