Na koniec poniedziałkowych notowań za euro płacono ok. 4,65 zł, frank szwajcarski kosztował niecałe 4,58 zł, a dolar wyceniono na nieco ponad 4,27 zł. Pozostałe waluty z naszego regionu również cieszyły się ograniczonym zaufaniem inwestorów. Słabością w tym gronie raziła zwłaszcza rosyjska waluta po tym, jak bank centralny Rosji zdecydował o złagodzeniu tymczasowych ograniczeń w obrocie kapitałem, mających na celu ograniczenie spadku kursu rubla. Cena dolara skoczyła w trakcie poniedziałkowego handlu do ponad 83 rubli.

Nasza waluta napotkała problemy z kontynuacją umocnienia. W dalszym ciągu pozostaje mocno uzależniona od globalnych nastrojów, które nie są ostatnio najlepsze za sprawą m.in. rosnących oczekiwań wskazujących na konieczność agresywnych podwyżek stóp za oceanem. Równocześnie wsparcie dla złotego stanowią czynniki lokalne w postaci oczekiwań związanych z wyższym, niż jeszcze do niedawna uważano, docelowym poziomem stóp procentowych w kraju. Za takim scenariuszem przemawia oczywiście przyspieszająca inflacja.