Unia Europejska chce zwiększyć kontrolę nad państwowymi funduszami inwestycyjnymi kontrolowanymi np. przez władze Chin, Rosji i krajów arabskich. Niespotykany wzrost ich aktywów, które sięgają obecnie 2,5 biliona euro (to więcej niż inwestują na świecie fundusze wysokiego ryzyka), niepokoi m.in. Francję i Niemcy. Obawy dotyczą m.in. tego, czy inwestorzy – wśród których są państwa niedemokratyczne o bardzo silnych ambicjach politycznych – nie będą w przyszłości wykorzystywać swych funduszy, kierując się interesem państwa, a nie chęcią jak największego zysku. Chodzi przede wszystkim o strach przed przejmowaniem kontroli nad strategicznymi dla gospodarki przedsiębiorstwami użyteczności publicznej.
Dlatego Komisja Europejska chce, by państwowe fundusze inwestycyjne (SWF – ang. sovereign wealth funds) kierowały się dobrowolnym kodeksem postępowania. Jeśli go przyjmą, Unia może zrezygnować z planów wprowadzenia obowiązkowych przepisów. Dobrowolne ograniczenia mają dotyczyć m.in. ujawniania struktury inwestycji, kupowanych walut i źródła pochodzenia pieniędzy. Fundusze musiałyby także zagwarantować, że ich decyzje inwestycyjne są niezależne od rządów. W ocenie SWF nie ma jednak zgodności. W czasach chaosu na rynkach finansowych to właśnie one dostarczały cennej gotówki, która pomagała zapobiec najgorszemu. – To są dobrzy, długoterminowi inwestorzy. Jak dotąd nie było przypadku, aby zachowywały się w sposób nieodpowiedzialny – przekonywał w środę Charlie McCreevy, unijny komisarz rynku wewnętrznego.
Właścicielami SWF są państwa z ogromnymi nadwyżkami handlowymi. A te pochodzą przede wszystkim ze sprzedaży drożejących surowców. Stąd w gronie właścicieli SWF można znaleźć kraje arabskie, jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Kuwejt, oraz kraje azjatyckie – Chiny i Singapur. Swój SWF ma także od lat Norwegia, a do grona bogatych inwestorów dołączyła teraz Rosja. Wszystkie te kraje mają nadwyżki dewizowe, które lokują na światowych rynkach finansowych. Szacuje się, że do 2015 roku SWF będą dysponować nawet 12 bln euro. – Niektórzy boją się o to, co mogłoby się wydarzyć w przyszłości – mówił McCreevy.
Propozycja KE musi być teraz przyjęta przez przywódców państw na unijnym szczycie w marcu. Wtedy dojdzie do szczegółowych ustaleń między krajami inwestującymi i krajami, w których pieniądze są lokowane.
menedżer w firmie doradczej KPMG