– Tylko głupiec prognozuje kursy walutowe – powiedział w maju gubernator Banku Anglii Mervyn King. Chyba trochę przesadził, ponieważ takich głupców oraz ludzi zainteresowanych ich prognozami jest cała masa.A nadchodzący rok będzie na rynkach walutowych bardzo ciekawy – zarówno w Polsce, jak i na świecie. Siła polskiej gospodarki powinna umacniać złotego, ale pojawiają się już ciemne chmury w postaci rosnącego deficytu na rachunku bieżącym oraz zawirowań na rynkach finansowych. Dolar zaś jest pod presją spadających w tym kraju stóp procentowych. Lecz z drugiej strony osłabienie tej waluty wobec euro poszło już chyba za daleko i nadszedł czas, żeby Chiny wzięły na siebie ciężar osłabienia zielonego i podniosły kurs juana.
Trudno znaleźć ekonomistów, którzy podawaliby w wątpliwość dalsze umocnienie złotego wobec europejskiej waluty. Prognozy są różne – wahają się do 3,40 do 3,5 zł za euro na koniec 2008 roku. Pesymiści, którzy są w mniejszości, twierdzą, że z obecnego poziomu (3,6 zł) trudno będzie już polskiej walucie zyskiwać siły. O dłuższym powrocie w okolice 3,7 – 3,8 zł raczej nie ma mowy. A jeszcze w 2006 za jedno euro trzeba było płacić 3,85 zł, a 2005 r. - niemal 4 zł.
Jednocześnie przy przewidywanym stabilnym kursie euro wobec franka szwajcarskiego, popularnej waluty wśród osób zaciągających kredyty hipoteczne, frank również powinien w Polsce powoli słabnąć.Jakie siły rynkowe będą oddziaływać na polską walutę w 2008 r.? Jest takich sił co najmniej kilka.
Ogromny napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) odgrywa kluczową rolę. W 2007 r. firmy z innych krajów zainwestowały nad Wisłą około 15 mld euro, czyli ponad 4 proc. PKB. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych twierdzi, że 2008 r. będzie pod tym względem nie gorszy. Z tego powodu popyt na polską walutę będzie wysoki. Co ważne, jest to napływ bezpiecznego kapitału. Nie ma groźby, że inwestorzy zaczną nagle sprzedawać fabryki i przez to złotego.
Można również oczekiwać, że wzrośnie zainteresowanie naszym krajem zagranicznych inwestorów portfelowych, to znaczy takich, którzy kupują papiery wartościowe – obligacje i akcje (do 10 proc. udziałów w spółce). Ponieważ Rada Polityki Pieniężnej będzie podnosiła stopy procentowe, co najmniej do poziomu 5,5 proc., krótkoterminowe papiery dłużne polskiego rządu będą coraz bardziej atrakcyjne w stosunku do papierów w euro czy dolarach. Stopy procentowe w strefie euro wynoszą bowiem 4 proc. i jeżeli wzrosną, to minimalnie, a w USA – 4,25 proc. i mogą spadać.