Rząd szuka miliardów

Reforma służby zdrowia oznacza sięgnięcie głębiej do portfeli obywateli. Dobrowolne ubezpieczenia i symboliczne opłaty zwiększyłyby przychody szpitali nawet o 2 mld zł

Aktualizacja: 21.01.2008 09:06 Publikacja: 21.01.2008 00:35

Rząd szuka miliardów

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

PO zgłosiła w piątek projekt ustawy o dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Nie ma w nim wyliczeń, ilu Polaków i jakie mogliby płacić dodatkowe składki na zdrowie. Nie ma też wyliczeń w jaki sposób pomogłoby to systemowi ochrony zdrowia. Tymczasem ich koszty mogą sięgnąć nawet ok. miliarda złotych — wyliczyła „Rzeczpospolita”.

Skąd te szacunki? Z badania „Diagnoza społeczna 2007” wynika, że niespełna 15 procent płacących obowiązkowe składki mogłoby przeznaczyć na dobrowolne ubezpieczenia do 100 złotych. I to oni i ich pieniądze są łakomym kąskiem dla polityków. Liczą oni, że dzięki dobrowolnym ubezpieczeniom w wysokości ok. 400 – 500 zł rocznie, jakie zapłaci około 1,5 – 2 mln osób (za siebie i za swoje rodziny) do systemu trafi od pół do miliarda złotych co roku. Ale zyski dla ochrony zdrowia będą wyższe od 0,8 do 1,7 mld zł rocznie. Stanie się tak między innymi dlatego, że nie zostaną wydane publiczne pieniądze (pochodzące ze składek) na usługi medyczne, za które zapłacą firmy ubezpieczeniowe w ramach ubezpieczenia dobrowolnego.

Ekonomiści przypominają, iż już teraz Polacy wydają od 15 do 20 miliardów złotych z prywatnej kieszeni oprócz składek na powszechne ubezpieczenie zdrowotne. Najwięcej kosztują leki (ok. 11 – 12 mld zł), ale też prywatne wizyty lekarskie (ok. 4 – 5 mld zł). Już prawie połowa rodzin – 45 proc. wydaje dodatkowe pieniądze, oprócz obowiązkowego ubezpieczenia – jeśli musi się leczyć. Co dwudziesta rodzina korzysta z abonamentów wykupionych przez pracodawcę.

Gdyby w Polsce wprowadzono rozwiązania podobne do tych, jakie są w Czechach i na Słowacji (czyli niskie dopłaty do niektórych świadczeń), to w ochronie zdrowia mogłoby pojawić się około 1 mld zł. Tyle zyskałyby szpitale i przychodnie, gdybyśmy płacili 5 zł za wizytę u specjalisty i 10 zł za pierwsze dni pobytu w szpitalu. W Polsce udzielanych jest ponad 96 mln porad przez lekarzy specjalistów, a w szpitalach pacjenci spędzają ok. 45 mln tak zwanych „osobodni”.

Część ekonomistów przestrzega, że najpierw należy uporządkować system ochrony zdrowia, a dopiero potem zastanawiać się nad różnymi formami dobrowolnego współfinansowania. – Nie powinno się podejmować decyzji o wprowadzaniu dobrowolnych ubezpieczeń czy innych form dopłaty od pacjentów ze względów politycznych. Tu trzeba działać racjonalnie i powoli – przestrzega prof. Stanisława Golimowska z UJ.

Do końca maja wspólnie ze współpracownikami będzie opracowywała drugą zieloną księgę: czyli raport o finansowaniu ochrony zdrowia. Według niej naprawianie systemu ochrony zdrowia należy zacząć od weryfikacji istniejących ustaw.

Łukasz Bentkowski z Instytutu Badań Strukturalnych zwraca uwagę na to, iż najprawdopodobniej na dobrowolne ubezpieczenia, zdecyduje się mniej osób, niż teraz deklaruje. – Może być to nie 15, ale 10 proc. Ale zanim ktoś podejmie decyzję o płaceniu, to musi wiedzieć, ile może uzyskać w ramach ubezpieczenia powszechnego – dodaje i przestrzega, że trudno jest tworzyć projekcję ubezpieczeń dobrowolnych, gdy nie ma rzeczywistego koszyka usług zdrowotnych świadczonych w ramach ubezpieczenia powszechnego.

Z „Diagnozy społecznej 2007” wynika, że średnio na leki rodzina wydała w 2007 r. 323 zł, a na badania i leczenie 379 zł. Pięć proc. pytanych przyznało się do tego, że dawali prezenty lub łapówki (za ok. 300 zł). Jeśli ktoś z rodziny chorował i przebywał w szpitalu, to dodatkowo kosztowało to rodzinę ok. 116 zł.

Michał Boni, szef doradców premiera Tuska, ma nadzieję, że konsekwencją dzisiejszego białego szczytu na temat ochrony zdrowia będzie powołanie zespołów z udziałem ekspertów, który pomoże rozwiązać wszystkie nieścisłości systemu ochrony zdrowia. – Czeka nas poważna debata społeczna – przekonuje.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.fandrejewska@rp.pl

PO zgłosiła w piątek projekt ustawy o dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Nie ma w nim wyliczeń, ilu Polaków i jakie mogliby płacić dodatkowe składki na zdrowie. Nie ma też wyliczeń w jaki sposób pomogłoby to systemowi ochrony zdrowia. Tymczasem ich koszty mogą sięgnąć nawet ok. miliarda złotych — wyliczyła „Rzeczpospolita”.

Skąd te szacunki? Z badania „Diagnoza społeczna 2007” wynika, że niespełna 15 procent płacących obowiązkowe składki mogłoby przeznaczyć na dobrowolne ubezpieczenia do 100 złotych. I to oni i ich pieniądze są łakomym kąskiem dla polityków. Liczą oni, że dzięki dobrowolnym ubezpieczeniom w wysokości ok. 400 – 500 zł rocznie, jakie zapłaci około 1,5 – 2 mln osób (za siebie i za swoje rodziny) do systemu trafi od pół do miliarda złotych co roku. Ale zyski dla ochrony zdrowia będą wyższe od 0,8 do 1,7 mld zł rocznie. Stanie się tak między innymi dlatego, że nie zostaną wydane publiczne pieniądze (pochodzące ze składek) na usługi medyczne, za które zapłacą firmy ubezpieczeniowe w ramach ubezpieczenia dobrowolnego.

Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli