Finansowy kryzys w Stanach Zjednoczonych, który rozpoczął się na rynku kredytów hipotecznych, osłabi globalną gospodarkę. Niektóre kraje, w tym Europy Środkowej, dotkliwiej odczują go w przyszłym roku – wynika z wiosennego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Oazą niezachwianego rozwoju, dzięki horrendalnym cenom ropy (wczoraj pobiła ona kolejny rekord – 112,21 dol. za baryłkę), pozostaje tylko Bliski Wschód. Stany Zjednoczone już doświadczają „umiarkowanej recesji”, nie wybroni się przed nią również Kanada. PKB w USA wzrośnie w tym roku zaledwie o 0,5 proc., a za rok o 0,6 proc., i to po uwzględnieniu korzyści z planu podatkowego stymulowania gospodarki. W opublikowanej wczoraj prognozie Międzynarodowy Fundusz Walutowy skorygował w dół swoje jesienne przewidywania. Jej autorzy zastrzegają jednak, że może być jeszcze gorzej. „W tej chwili jest 25 proc. szans, że średni wzrost gospodarczy na świecie spadnie w tym i przyszłym roku do poziomu poniżej 3 proc. PKB”. Na razie MFW prognozuje dla świata 3,7 proc. wzrostu w tym roku i niewielkie szanse na poprawę sytuacji w przyszłym. Obciążeniem jest dalszy spadek cen na rynku nieruchomości, obostrzenia na rynkach kredytowych i ciągłe kłopoty banków.
Jednak nie cały świat ucierpi w tym samym stopniu. O ile strefa euro zostanie dotknięta kryzysem – jest to już widoczne w Hiszpanii, Irlandii i Wielkiej Brytanii, o tyle Europa Środkowo-Wschodnia utrzyma tempo wzrostu na poziomie 4,4 proc. PKB w tym roku i 4,3 proc. w 2009. Zatem korekta wobec jesiennej prognozy wyniosła odpowiednio 0,2 i 0,8 proc. Przy okazji autorzy raportu polemizują z Rosjanami, którzy nieustannie zapewniają, że kryzys finansowy ominie ich kraj. MFW co prawda uznał, że w tym roku PKB Rosji wzrośnie o 6,8 proc., a więc o 0,2 proc. więcej, niż przewidywano (dzięki odczuwalnemu skokowi cen surowców), ale już za rok sięgnie 6,3 proc., czyli o 0,2 proc. mniej w stosunku do jesiennej prognozy MFW. Korekta wzrostu w Chinach wynosi 0,7 proc. w tym roku (do 9,3 proc. PKB) i 0,5 proc. w 2009 r. (do 9,5 proc.).
Zdaniem ekonomistów złagodzenie skutków kryzysu będzie możliwe, jeśli Chińczycy wzmocnią juana. „Gdyby Chiny nadal zaostrzały politykę pieniężną przy jednoczesnym poluzowaniu kursu juana, doprowadziłyby do większej stabilności własnej gospodarki” – czytamy w raporcie.
Autorzy zauważają, że kraje rozwinięte już kilka lat temu przestały być lokomotywą światowej gospodarki i zostały zastąpione przez tzw. państwa BRIC: Brazylię, Rosję, Indie i Chiny. „Dzisiaj Chiny wypracowują jedną czwartą wzrostu światowego PKB, Rosja, Brazylia i Indie połowę, wszystkie kraje rozwijające się łącznie – dwie trzecie” – czytamy. To dlatego właśnie nie sprawdziło się stare powiedzenie, że „jeśli USA kichną, reszta świata ma zapalenie płuc”. To one mają zapalenie płuc, a reszta świata mocniej lub słabiej kicha.
Tyle że to właśnie z powodu tak dynamicznego rozwoju w krajach BRIC doszło do wzrostu popytu na surowce, zwłaszcza ropę naftową. A to także hamuje wzrost.