Bank centralny strefy euro jest bezwzględny. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wzrost gospodarczy w krajach „15” będzie szybko zwalniał, a mimo to stopy procentowe zostały podniesione o 0,25 pkt proc. Powód? Inflacja w eurolandzie sięga już 4 proc. Prezes EBC Jean-Claude Trichet wysłał do przedsiębiorców jasny sygnał: nie podnoście płac i cen, bo jesteśmy zdeterminowani, żeby sprowadzić inflację do poziomu 2 proc. (cel inflacyjny EBC).

Tuż po konferencji Tricheta złoty gwałtownie umocnił się do rekordowego poziomu 3,33 zł za euro. To niemal o 2 grosze mniej od poprzedniego rekordu z czerwca 2001 r. Gwałtownie wzrosła też rentowność obligacji. Oprocentowanie dwulatek po raz pierwszy od listopada 2004 r. przekroczyło 7 proc.

Inwestorzy najwyraźniej liczą, że większych skrupułów w podnoszeniu kosztów kredytu nie będzie miała również Rada Polityki Pieniężnej. Zdaniem Haliny Wasilewskiej-Trenkner podwyżka kosztów kredytu przez EBC zwiększa pole manewru polskich władz pieniężnych. Nie wyklucza ona, że stopy procentowe w Polsce mogą w najbliższych miesiącach wzrosnąć. Mimo to jeden z największych jastrzębi w RPP prof. Marian Noga w wywiadzie dla „Rz” mówi, że z podwyżkami stóp nie można się spieszyć. Daje także wyraźny sygnał, że decyzje EBC nie muszą wpłynąć na koszt kredytu w Polsce. Po czterech podwyżkach stóp w tym roku RPP może się wstrzymać z kolejnymi kilka miesięcy.

Inwestorzy kupują złotego, ponieważ mają nadzieję, że różnica w oprocentowaniu między oszczędnościami w złotych a euro będzie się nadal powiększała. Największe umocnienie polskiej waluty nastąpiło tuż po godz. 15, kiedy Trichet zasygnalizował, że EBC na razie jest zadowolony z obecnego poziomu stóp. A inwestorzy liczą, że w Polsce będą one jeszcze rosły.

Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING, wskazuje, że inwestorzy zdają sobie sprawę, iż RPP może dalej podnosić stopy, szczególnie w sytuacji, kiedy złoty zacząłby się osłabiać. Oddala to groźbę dłuższego osłabienia naszej waluty. To gra do jednej bramki, kiedy nie ma większej groźby utraty gola. Dlatego zdaniem Szczurka już na koniec roku euro może kosztować tylko 3,1 zł.